Uliczny tor w Monte Carlo zazwyczaj sprawia, że do walki o zwycięstwo lub miejsce na podium może włączyć się więcej kierowców. Na ciasnych i krętych uliczkach już nie tak istotna jest moc samochodu i wydajność silnika, a cała konstrukcja bolidu, jego zwrotność i aerodynamika. Dlatego też dużo ekspertów spodziewa się, że Red Bull Racing bardziej niż kiedykolwiek może wygrać w ten weekend z Mercedesami i Ferrari. Pokazał to m.in. wolny i kręty sektor toru Barcelona de Catalunya, gdzie brylowały właśnie Red Bulle.
Pośród kasyn, luksusowych rezydencji i jachtów zawsze wygrywają nieprzypadkowi kierowcy. W galerii zwycięzców znajdują się m.in. Sebastian Vettel, Lewis Hamilton, Nico Rosberg, Fernando Alonso, Kimi Räikkönen, Michael Schumacher, Mika Häkkinen, Alain Prost, Gilles Villeneuve, Niki Lauda, no i przede wszystkim wciąż rekordzista pod względem ilości zwycięstw (6), Ayrton Senna. Obecni w stawce zawodnicy nie zwyciężyli tu więcej niż 2 razy. Dwukrotnie niewiele brakowało, by do tego grona dołączył Robert Kubica (w 2008 r. zajął 2. miejsce ze stratą 3,064 sek., w 2010 r. zajął 3. miejsce ze stratą 1,676 sek.).
W tak urokliwym miejscu teoretycznie najmniej pasjonującą częścią jest sam wyścig, w którym zazwyczaj jest bardzo mało manewrów wyprzedzania. Jednak obserwując taktyki zespołów dotyczące opon i pit-stopów można dostrzec emocjonującą partię szachów. Istotna oczywiście będzie pozycja startowa, dlatego z dużą uwagą wszyscy będą śledzić sobotnie kwalifikacje, w których po raz pierwszy zobaczymy hipermiękkie opony.
Ogumienie z różowym paskiem może zmienić czasówkę w istny festiwal rekordów 3,337-kilometrowego Circuit de Monaco. Obecny należy do Kimiego Räikkönena. „Ice Man” w ubiegłym roku pokonał 19 zakrętów w 1:12,178. Z 64 edycji zaliczanych do mistrzostw świata F1, jedynie 10 razy GP Monako wygrywali kierowcy spoza pierwszej trójki kwalifikacji.
Przed rokiem serię 4 zwycięstw Mercedesa (3x Rosberg, 1x Hamilton) przerwało Ferrari (Vettel). W ostatnim wyścigu żadna ze Srebrnych Strzał nie znalazła się nawet na podium (Bottas finiszował czwarty). Na nim za Vettelem, Räikkönen skompletował dublet dla ekipy z Maranello, a Daniel Ricciardo wprowadził do czołowej trójki Red Bulla. W tym roku w Australijczyku widzi się nawet faworyta do zwycięstwa.