Przed rozpoczęciem zawodów synoptycy zapowiadali możliwe opady deszczu na torze Yas Marina a dodatkowo do końca nie było wiadomo, czy do wyścigu wystartuje Lewis Hamilton, przy którego aucie mechanicy pracowali dosłownie do ostatniej chwili. Szczęśliwie pięciokrotny mistrz świata stanął jednak do startu zawodów.
Rozgrywany „bez ciśnienia” ostatni wyścig sezonu w Abu Zabi po rozdaniu wszystkich tytułów mistrzowskich zapewnił kibicom jeden z lepszych spektakli w tym sezonie. Różne strategie i podejście do ustawienia bolidów sprawiły, że na torze doszło do kilku spektakularnych manewrów wyprzedzania, a także bardzo niebezpiecznego wypadku już na pierwszym okrążeniu.
Po zgaszeniu czerwonych świateł najlepiej ruszył świeżo upieczony mistrz świata broniąc pozycję lidera. Do zmiany nie doszło także na drugiej lokacie, na której pozostał Bottas oraz dwóch kolejnych, gdzie utrzymali się kierowcy Ferrari. Fatalny początek zaliczył Max Verstappen, który spadł na dziewiąte miejsce. Chwilę później doszło do koszmarnie wyglądającego wypadku z udziałem Nico Huelkenberga.
Niemiec zderzył się z samochodem Romaina Grosjeana, przekoziołkował kilka metrów i uderzył w bandy odwracając się do góry nogami. Momentalnie tył samochodu Renault zajął się ogniem, jednak służby porządkowe były bardzo blisko zdarzenia i momentalnie ugasiły bolid. Sam zawodnik szybko zgłosił, że nic mu się nie stało.
Na torze pojawił się samochód bezpieczeństwa, za którym podążali dwaj kierowcy Mercedesa i Ferrari, za którymi nieoczekiwanie znalazł się Charles Leclerc z Saubera, który bez pardonu wyprzedził obu kierowców Red Bulla. Tym manewrem młody Monakijczyk pokazał, że nie bez powodu będzie jeździł u boku Sebastiana Vettela w Ferrari.
Na siódmym okrążeniu rozegrał się dramat Kimiego Raikkonena. W samochodzie Fina doszło do usterki i w ten sposób pożegnał się on z Ferrari. 39-latek był zmuszony pozostawić swoją maszynę na prostej startowej, co wywołało wirtualną neutralizację. W ostatnim wyścigu sezonu jednostki napędowe, z których korzystali kierowcy były już mocno wyeksploatowane i wielu kierowców miało z nimi problemy. Do mety z powodu awarii oprócz Raikkonena nie dojechali również Ericsson, Ocon oraz Gasly.
Przez kolejne okrążenia w czołówce nie działo się zbyt wiele. Na pozycji lidera jechał Ricciardo, który nie miał jednak zaliczonej wizyty w pit lane. Za Australijczykiem podążał Hamilton oraz Vettel. Zdecydowanie ciekawiej było w walce o jedenastą lokatę, gdzie rywalizowali Stoffel Vandoorne oraz Ocon i Grosjean. Ostatecznie, starcie zakończyło się wygraną Belga, który po sezonie 2018 pożegna się z królową sportów motorowych i rozpocznie starty w Formule E.
Kilka minut później, Vandorne stracił jednak pozycję i spadł za obu Francuzów. W międzyczasie, Fernando Alonso w walce o… ostatnie miejsce wyprzedził Siergieja Sirotkina. Kończący karierę w F1 Hiszpan swój ostatni wyścig zakończył na 11 pozycji zapewniając przy tym odrobinę humoru kibicom po tym jak na zachęty inżyniera co do możliwości zdobycia jeszcze jednego punktu, odparł, że ma ich w sumie na koncie 1800. W punktowanej dziesiątce oprócz zdobywców podium znaleźli się Ricciardo, Bottas, Sainz, Leclerc, Perez, Grosjean i Magnussen.
Fernando Alonso w ten weekend żegnany był wielokrotnie. Formuła 1 w sobotę przygotowała dla niego przyjęcie pożegnalne, zespół McLarena przygotował nowe malowanie bolidu, ale najpiękniejszym widokiem i tak była asysta kolegów z toru na okrążeniu zjazdowym po wyścigu. Fernando Alonso wjechał na prostą startową w asyście Lewisa Hamiltona i Sebastiana Vettela, a następnie cała trójka zaczęła kręcić na torze efektowne „bączki”.
Kończący zmagania wyścig w Abu Zabi był jedną z bardziej efektownych imprez w tym sezonie. Teraz kierowcy udają się na wakacje a inżynierowie mają cztery miesiące na „dopieszczenie” bolidów i jak najlepsze przygotowanie ich do sezonu 2019. Kolejny wyścig, który odbędzie się 17 marca w Australii zobaczymy już z udziałem Roberta Kubicy.