Wszystko przez fakt, iż Grupa Volkswagen to nie tylko Niemcy. Posiadaczem 14,6 proc. udziałów są Katarczycy (17 proc. głosów w zarządzie), którzy wraz z innymi członkami Ligi Arabskiej zagrozili Turcji sankcjami. W tych okolicznościach czynniki ekonomiczne mogą przegrać z politycznymi. Inwestycja 1,3 mld euro (ok. 5,6 mln zł) na fabrykę pod Izmirem mogłaby być wyrazem poparcia dla działań prezydenckiego reżimu Erdogana.
Tym samym Turcja na finiszu negocjacji może obejść się smakiem, choć najważniejsi urzędnicy partii AKP zostali już poinstruowani, aby po wygaśnięciu kontraktów na wynajem rządowych Audi, podpisać umowy na Volkswagena Passata. To właśnie produkcja przyszłej generacji tego modelu oraz Skody Superb miały zostać zlokalizowane w Turcji. Wszystko po to, aby fabryka w niemieckim Emden mogła skoncentrować siły na wytwarzaniu nowych aut elektrycznych. Większej przestrzeni potrzebują także w czeskich Kvasinach.
W tej sytuacji realny wydaje się powrót do rozmów z Bułgarią, która była jedną z dwóch głównych kandydatur na nową fabrykę Volkswagena. Jedną z zalet bałkańskiego kraju jest członkostwo w Unii Europejskiej oraz wciąż względnie tania siła robocza w odniesieniu do Starego Kontynentu.