Akcje, które mamy możliwość oglądać na odcinkach często przyprawiają nas o szybsze bicie serca i sprawiają, że na naszych twarzach maluje się szeroki uśmiech. Dla postronnego obserwatora wydawać by się mogło, że życie takich osób to tylko fantastyczne rajdowe emocje i zabawa. A jak jest faktycznie?
Zacznijmy od tego, że droga do startu w rajdzie samochodowym nie jest krótka. Chcąc rywalizować na prawdziwych drogowych odcinkach, musimy w odpowiedni sposób przygotować samochód, a nierzadko i siebie. Im dłuższe imprezy, tym trudniejsze i bardziej wyczerpujące przygotowania. Już start na poziomie amatorskim w zwykłym KJSie wymaga od nas odpowiedniej pracy nad samochodem i niemałych środków finansowych. Faktem jest, że na początek wystarczy nam kask i technicznie sprawny, seryjny samochód wyposażony w apteczkę i gaśnicę… ale kto na tym poprzestaje?
Jeśli chcemy w sposób stosunkowo bezpieczny bawić się w ten sport, to musimy zadbać o solidne fotele kubełkowe oraz pasy. Seryjne opony szybko przestają nam wystarczać, w związku z czym zakupujemy pierwsze opony sportowe. Chcąc iść dalej, montujemy klatkę bezpieczeństwa i kupujemy kombinezon – tak przygotowani możemy już brać udział w imprezach typu SKJS, które są organizowane przy okazji rajdów okręgowych, lub w prywatnych imprezach jak np. Rajdowy Puchar Śląska. Na tym etapie nie ma już żartów. Pojedynczy oes w SKJS może liczyć sobie 4 km długości. W imprezach prywatnych są to nawet 6 czy 7-kilometrowe próby, czyli takie, jakie spotykamy w rajdach okręgowych. Szybkie i bezpieczne pokonanie takiego testu wymaga od nas dobrej kondycji psychicznej i fizycznej. W okresie letnim temperatury w rajdówkach potrafią przekroczyć 40 stopni. W takich warunkach atmosferycznych, będąc ubranym w kombinezon oraz kask, musimy utrzymać koncentrację na najwyższym poziomie przez klika minut ze świadomością, że nasz błąd może kosztować w najlepszym wypadku sporo pieniędzy, a nie daj Bóg życie, lub zdrowie nasze, lub naszego pilota.
Często spotykam się z pytaniem „ile na tym zarabiasz?”, lub „ile dostaje się za 1. miejsce?” Jakże wielkie zdziwienie maluje się na twarzach tych osób, kiedy słyszą prostą odpowiedź – nic. Największą bolączką załóg startujących w rajdach jest budżet. Niestety, w Polsce kierowca rajdowy to nie zawód. Praktycznie każda osoba prowadząca swój team rajdowy na co dzień pracuje na utrzymanie siebie, rodziny, domu i właśnie samochodu rajdowego. O ile w przypadku imprez na najniższym szczeblu mogłoby wydawać się to normalne, to sprawa ta dotyczy również profesjonalnych zawodników, jeżdżących np. w mistrzostwach Polski, czy nawet Europy. Smutna prawda jest taka, że w naszym kraju praktycznie nikt nie jest w stanie żyć z rajdów samochodowych. Mimo, że jest to wspaniały i widowiskowy sport, to od kilku lat medialność takich imprez w Polsce maleje… a co się z tym wiąże – zainteresowanie sponsorów również. Smutnym przykładem jest tutaj trzykrotny mistrz starego kontynentu – Kajetan Kajetanowicz. Człowiek, który rok po roku zdobywa mistrzostwo, nie ma z góry zapewnionego następnego sezonu na minimum aktualnym poziomie zmagań. Jak widać, nawet regularnie wygrywając i będąc najlepszym ciężko mieć pewność dalszego rozwoju.
Wróćmy jeszcze do przygotowania samochodu i kibiców. Na odcinkach możemy zobaczyć najróżniejsze rajdówki – od Malucha, przez Hondy Civic, aż do Lancerów. Kibice uwielbiają mocne maszyny z napędem na obie osie, strzelające ogniem z wydechu i nic w tym dziwnego. Ogromną popularnością cieszą się również Maluchy, jak i pozostałe samochody napędzane na tylną oś, a dzieje się tak głównie dzięki widowiskowej jeździe. Najczęściej właśnie na te grupy samochodów kibice czekają najbardziej. A co z pozostałymi załogami? Przecież na odcinkach widujemy całe mnóstwo samochodów napędzanych na przednią oś jak np. Fiat Cinquecento, Citroen Saxo, czy poczciwy Opel Astra. Kibice czasami mają taką skłonność, że właśnie w czasie przejazdów tych mniej ciekawych samochodów szukają innego miejsca do oglądania, lub opuszczają odcinki w celu zakupu coli, czy kolejnego piwa. Może warto pomyśleć o tym, że ci zawodnicy wkładają równie dużo czasu, serca i zaangażowania, żeby móc walczyć na oesach. To, jakim samochodem rywalizują, najczęściej zależy właśnie od możliwości finansowych, a nie zamiłowania do danej marki (choć nie zawsze). Każda załoga zasługuje na szacunek i doping, bez względu na to, jakim samochodem walczy o wynik! Wierzcie mi na słowo, że nic tak nie dodaje motywacji do dalszej walki, jak widok mocno kibicujących fanów przy drogach, zachęcających do jeszcze bardziej szalonej jazdy!
Tekst: Izaak Chwist
Zdjęcia: Wojciech Anusiewicz
Tagi: Rajdy, Rajdy Amatorskie