Dla każdego coś dobrego

Wszyscy jesteśmy różni. Jedni lubią szpinak, drudzy go nienawidzą, jedni kochają M jak Miłość, drudzy wolą Gwiezdne Wojny. To samo dotyczy motorsportu, a nawet stricte rajdów. My wyróżniamy podział na trzy rodzaje imprez. Jaki? Zapraszamy do lektury!

Dla każdego coś dobrego
Podaj dalej

Po wielu rozmowach wyróżnić można trzy typy kibiców. Dla jednych głównym atutem i decydującym czynnikiem jest pogoda, bliskość plaży, palmy i piękne słońce, inni wolą udać się na rundę która jest niezwykle klimatyczna, znana i owiana legendą. Trzeci typ często woli odkładać cały rok i pojechać na imprezę, która jest teoretycznie nieosiągalna i zlokalizowana za oceanem. Wszyscy mają tutaj swoje racje i wszystkich można zrozumieć, a każdy z nas będzie przekonywał kolegę, czy koleżankę, że to właśnie jego rajdy docelowe są lepsze. Które imprezy przydzieliliśmy do jakiej grupy i dlaczego?

POGODA, WAKACYJNE OTOCZENIE

Do pierwszej grupy postanowiliśmy zaliczyć imprezy zlokalizowane na południu Europy, które dla większości kibiców są docelowymi w sezonie. W poprzednim roku do tej grupy wsadzić można było Rajd Korsyki, Portugalii, Sardynii i Hiszpanii. W przeszłości trafiłby tutaj m.in. Akropol, a w przyszłym roku wrzucić można tam Turcję. Głównymi zaletami tych rajdów jest przede wszystkim pogoda. Wyjeżdżając w jedno z tych miejsc szybko można zapomnieć o problemach dnia codziennego, o denerwującym szefie, psującym się piekarniku, czy wzrastającymi kosztami ubezpieczenia za naszego starego Fiata Uno. Wsiadamy w samolot, zamykamy oczy i po kilku godzinach budzimy się w lepszym świecie, gdzie temperatury już dawno przekraczają 20 stopni i co dwa dni nie pada ulewny deszcz. Całymi dniami możemy siedzieć przy oesie, opalać się, pić sangrię i jeść tapas, a wieczorem założyć elegancką koszulę i wybrać się do restauracji na winko i jakieś pyszne, tradycyjne, lokalne jedzenie. Bardziej wymagający szybko znajdą miejsca, gdzie można będzie zatańczyć flamenco, aby rano obudzić się na plaży w towarzystwie pierwszych promieni słońca. Tutaj po zakończeniu rajdu w niedzielę wieczorem towarzyszyć będzie nam pewnie butelka porto, rozgadani tubylcy, ale też pewnie satysfakcja z opalonego ciała i poczucie, że kolejne tygodnie będą łatwiejsze… za wyjątkiem tego, że wyjściowym strojem nie będą już raczej spodenki, klapki i koszulka, a za rogiem nie będzie plaży.

KLIMAT, PRESTIŻ, LEGENDA

Tutaj trafiają nieco odmienne imprezy. Oczywiście, podział nie jest sztywny i nikt nie twierdzi, że Rajd Korsyki, czy Portugalii nie mają świetnego klimatu i nie są prestiżowymi, a w Niemczech nie będzie pięknej pogody… jednak tutaj trafiają Rajdy Monte Carlo, Szwecji, Finlandii, Niemiec i Wielkiej Brytanii, czyli żyjące legendy. Jestem przekonany, że nie ma na świecie rajdowego kibica, który nie słyszałby o tych imprezach. Są one stare, przepełnione legendami, tradycjami, długimi historiami i opowieściami. Wyjazd na nie nie ma tak wiele wspólnego z wakacjami, co z wielką przygodą. W Monte Carlo przebijamy się przez Alpy, a stopniowo warunki mogą przechodzić od pięknego słońca, przez deszcz, po śnieg. Mróz przybiera na sile w Szwecji, gdzie aby podróżować po oesie często topimy się w śniegu pośrodku lasu. Tam przydają się nam umiejętności rozpalenia ogniska i silniejsze rozgrzewacze, a jeśli chodzi o ubiór, to często wybór będzie musiał paść na narciarski kombinezon. Temperatury są już o wiele spokojniejsze na kolejnych imprezach z tej grupy, ale wszystkie one przepełnione są tym szczególnym klimatem. Legendarna Finlandia, gdzie wszędzie jest tak daleko i drogo, jak dalekie są skoki na Ouninpohji, Niemcy to piękne połączenie lasów, bazy wojskowej, winnic i całego tego szczególnego klimatu miasteczek pokroju Trewiru. W Wielkiej Brytanii też raczej nie pośmigamy w krótkich spodenkach, pełno tam błota, a na 90% strzelić możemy, że będzie padać deszcz. Wszystkie te imprezy mają absolutnie niepowtarzalną atmosferę. Może nie odpoczniemy tam na plaży w promieniach słońca i temperaturach z okolic 30 stopni, ale bez wątpienia doświadczymy niesamowitej przygody, która pozostanie w nas do końca życia.

TEORETYCZNIE NIEOSIĄGALNE

Tutaj trafiają Rajdy Meksyku, Argentyny i Australii, a w przeszłości zaliczyć można by było też m.in. Japonię, czy Nową Zelandię. Kiedy wybieramy imprezy z tej grupy, musimy liczyć się ze sporymi wydatkami, ale bez wątpienia rajd będzie jedną wielką przygodą. Ciężko sądzić, że ktokolwiek wybierze się tam na trzy, czy cztery rajdowe dni. Planując wyjazd na takie wydarzenie bierzemy raczej dłuższe wolne w pracy, a nasze przygotowania muszą oznaczać zdecydowanie więcej czynności, niż spakowanie plecaka, czy zatankowanie samochodu. Każdy taki wyjazd oznaczał będzie długi lot, zmianę strefy czasowej, u niektórych jet lag, ale też poznanie całkowicie nowego miejsca, kultury i sposobu życia. Któż nie skusi się na uliczne meksykańskie jedzenie, tequilę, tacos, guacamole, czy burritos, któż nie przespaceruje się po australijskim buszu w towarzystwie węży i gigantycznych pająków, a później nie weźmie deski surfingowej nad ocean, któż nie zatańczy argentyńskiego tanga i nie odwiedzi słynnego El Condor? Chyba każdy choć raz chciałby wybrać się na rajdy teoretycznie nieosiągalne. Dlaczego nie?

Na zakończenie życzymy wam, aby w nadchodzącym roku spełniły się wszystkie wasze marzenia. Oby każdy wasz rajdowy wyjazd był wspaniały i przepełniony doskonałymi przygodami. To mało istotne, w której grupie rajdów się lubujecie, ważne, aby wyjazdy były takie, jakie sobie wymarzycie. Do zobaczenia na oesach w 2018?

Tekst: Kamil Wrzecionko

Tagi: WRC, Rajdy

 

Przeczytaj również