Wczoraj zawodnicy oficjalnie rozpoczęli zmagania w 40. edycji Rajdu Dakar. Wydarzenie, którego partnerem strategicznym w tym roku została firma Motul, już po raz dziesiąty odbywa się na terenie Ameryki Południowej. Marc Coma jako kierowca motocykla zwyciężał w tej prestiżowej imprezie zarówno na starych śmieciach, czyli na terenie Afryki, jak i w aktualnej konfiguracji. Obecnie pełni on rolę dyrektora sportowego, a w materiale „Król motocykla w koszuli” przybliżył kulisy decyzji o zmianie frontu. Tym razem Marc Coma opowiedział więcej o problemach organizacyjnych podczas Rajdu Dakar.
Jak zabrać się do organizacji tak dużej imprezy?
Pierwszym krokiem była ogólna faza eksploracji oraz odkrywania ewentualnych problemów. Nie miałem doświadczenia z jazdą po terytorium Peru, bo chociaż występowałem tu na motocyklu, to były to zaledwie dwa epizody. Moje doświadczenie i znajomość terenu była więc bardzo ograniczona, przez co musieliśmy przejechać Peru od góry do dołu. Rozpoznaliśmy jednak dobrze teren i rozkoszowaliśmy się przy okazji wszystkimi urokami okolic. Oczywiście spływały do nas liczne informacje m.in. od ludzi z ministerstwa, którzy podpowiadali nam co tutaj jest możliwe do zrealizowania, a co nie. Braliśmy te wskazówki pod uwagę, a następnie rozpoznawaliśmy dokładniej teren. Wykonaliśmy pewnego rodzaju pierwszy filtr tego, co chcielibyśmy uzyskać i przedstawiliśmy nasz plan władzom. Później nastąpiła faza weryfikacji pomysłów i praca nad projektowaniem roadbooka.
W jaki sposób jesteście zabezpieczeni na wypadek sytuacji losowych?
Przede wszystkim traktujemy ten temat bardzo poważnie. Myślimy zawczasu o obszarach, które są najbardziej wrażliwe, i przygotowujemy się do wymuszonych zmian. Moim zdaniem, w tym roku najbardziej ryzykownym fragmentem będą trzy dni w Boliwii. Wiemy, że warunki, które uczestnicy zastaną w górach będą złe i trzeba będzie bardzo uważać. Najmniej martwi mnie część zlokalizowana na terenie Argentyny.
Po zeszłorocznych kontrowersji związanych z zespołem Hondy nastąpiło udoskonalenie przepisów.
Rzeczywistość jest taka, że zasady Dakaru są bardzo złożone. Wszystko, co jest oficjalnie zapisane, ma jednak swoją interpretację. Ale musimy się trzymać reguł i nie możemy tego uniknąć. Częścią mojej pracy jest uczynienie regulaminu Dakaru tak przejrzystym, jak to tylko możliwe. Nauczeni doświadczeniem, w tym roku dokonaliśmy więc niezbędnych korekt.
Etienne Lavigne, dyrektor rajdu Dakar, odniósł się dosyć niefortunnie do tematu kobiet w imprezie. Jak to skomentujesz?
Myślę, że było to zwykłe przejęzyczenie. Etienne próbował skleić zdanie po hiszpańsku i chociaż mówi bardzo płynnie, to nadział się na językowy niuans. Myślę, że chciał powiedzieć, że Dakar to wyścig dla odważnych i żądnych przygód osób. Nie ma w tym wypadku żadnej bariery płciowej. Dla mnie osobiście Laia Sanz jest doskonałym przykładem jak kobieta może walczyć bark w bark z mężczyznami w kategorii, w której najważniejszy jest przecież stan fizyczny. Laia posiada szacunek na całym świecie i jestem przekonany, że Etienne myśli podobnie.
Kto według ciebie zdominuje rywalizację w kategorii motocykli?
Powiem szczerze, że w tym roku jest mi bardzo ciężko wytypować lidera. Sam Sunderland jest aktualnym mistrzem, ale liczę także na zawodników takich jak Toby Price oraz Joan Barreda. Profil tej rasy jest bardzo trudny, widzę więc na czołowych lokatach bardziej doświadczonych kierowców, a nie nowicjusza który wywodzi się z motocrossu lub enduro. Wysoko oceniam też szansę Gerard Farresa czy chociażby Paulo Goncalvesa.
A twój faworyt w samochodzie?
W samochodach Peugeot wykazuje się pewną wyższością. Nowe przepisy mogą jednak zwiększyć potencjał każdego pojazdu. Upatruję także dobrego rezultatu w występie Al-Attiyaha, czyli kierowcy, którego zawsze należy brać pod uwagę. Tym razem w samochodach będzie bardzo ciężko i już pierwszy tydzień może ukazać duże różnice pomiędzy załogami. Większość samochodów będzie cierpiała na wydmach, które dadzą się im we znaki już w Peru.
Tagi: Rajd Dakar, Dakar 2018, ThisIsDakar, OriginalByMotul, MotulEpicStory, Marc Coma