Powodów jest wiele: wypalenie, zmęczenie, potrzeba zmian w drużynie – można by wymieniać długo, a każdy kto miał kiedyś do czynienia ze sportem, wie, ile wyrzeczeń kosztują treningi, dieta i przygotowania.
Nie dalej jak wczorajszego popołudnia obserwowaliśmy konferencję prasową Mattiasa Ekstroma, dwukrotnego mistrza DTM i rallycrossowego mistrza świata. Szwed, który w ubiegłym roku łączył starty w tych dwóch dyscyplinach, zdecydował się na porzucenie programu wyścigowego, skupiając się tylko na World RX.
Powód? Obejrzyjcie sami część nagrania z wczorajszej konferencji – Mattias tak długo mówił o swoich dzieciach i rodzinie, że zdążyłby położyć do spania nie jednego niedzielnego kibica Formuły 1. Oczywiście – jest to dla nas zrozumiałe, ale pokazuje, że ludzie których rywalizację śledzimy co niedzielę nie są, jak w niektórych przypadkach można by się było spodziewać, maszynami, a tylko ludźmi.
Podobnie było w przypadku piłkarzy Bayernu Monachium, którzy przegrywając z Realem mogli mieć słabszy dzień i podobnie będzie w wielu innych przypadkach. Ostatnio co raz głośniej mówi się o ewentualnym odejściu Cristiano Ronaldo z Realu Madryt. Choć oczywiście są to tylko plotki, w każdej z nich jest ziarno prawdy. Tym ziarnem w przypadku jednego z najlepszych piłkarzy na świecie może być konflikt z kolegami z drużyny, chęć lepszego zarobku, czy znalezienie nowego wyzwania. Czy Real bez Cristiano będzie taki sam? Na pewno nie, ale wcale nie musi być słabszy.
Zostawmy już „słabszy dzień” i futbol nieco z boku. Zwycięzcy i hegemoni w różnych dziedzinach sportu również zmieniają się co parę lat. Red Bull Racing i Sebastian Vettel? Ktoś pamięta ich serię po wprowadzeniu nowych regulaminów, które tak bardzo uskrzydliły w jego pracy Adriana Neweya? Brawn GP? Mercedes w erze hybrydowej?
Podobnie – jestem przekonany, że hegemonia srebrnych strzał w Formule 1 w końcu zostanie przełamana i jeśli nie zobaczymy wyrównanej rywalizacji o zwycięstwa, któryś z zespołów zacznie dominować nad resztą stawki. To może nastąpić już w marcu, ale równie dobrze za 10 lat. Z całą pewnością jednak będzie miało miejsce.
W sportach motorowych taki stan rzeczy może wynikać ze zmian regulaminowych, nowej mieszanki opon, która akurat danemu kierowcy nie będzie pasować, zmęczenia, utraty motywacji – powodów, dla których wieloletni zwycięzca mógłby spaść z piedestału jest co najmniej tyle, ile pucharów w swojej gablocie nagromadził przez lata Sebastien Ogier.
Jak to się dzieje, że ten gość nie przestaje wygrywać? Paradoksalnie, odejście Volkswagena z Rajdowych Mistrzostw Świata mogło być dla Ogiera najlepszym, co mogło się przydarzyć. To trudne do wyobrażenia, ale nawet seryjne zwycięstwa i brak większego wyzwania, mogą w końcu się znudzić.
Przejście do M-Sportu otworzyło przed Ogierem zupełnie nowe wyzwanie, musiał wspiąć się znów na wyżyny, by udowodnić światu, że wszystkie tytuły zdobyte z VW należały mu się jak psu buda. Oczywiście finał tej historii wszyscy znamy – Francuz, choć przestał odnosić seryjne zwycięstwa, szanse na walkę o mistrzowski tytuł swoim rywalom dał tylko iluzoryczną.
W tym roku chętnych do podgryzienia rajdowego hegemona jest jeszcze więcej. Tanak po roku spędzonym wspólnie z Sebem nie tylko mógł się dużo od niego nauczyć (przyznajcie sami, Estończyk przyjął w ubiegłym roku ogromną dawkę dorosłości), zdjąć presję związaną z brakiem zwycięstwa, ale przede wszystkim mógł się poważnie wkurzyć, że to Seb dostawał wszystkie modyfikacje do swojej Fiesty, podczas gdy dla Tanaka… Jak starczyło grosza, to coś tam poprawimy…
Choć o Monte-Carlo z pewnością będą chcieli zapomnieć jak najszybciej, nie możemy skreślać silnej ekipy Hyundaia, gdzie tytuł z rąk Ogiera wyrwać będą chcieli Thierry Neuville i Andreas Mikkelsen. Chętnych jest dużo, tytuł tylko jeden.
Czy dla dobra sportu powinniśmy wszyscy życzyć sobie przełamania hegemonii Ogiera? Na nudę chyba nie możemy narzekać, ale za jego rywali kciuki trzymać warto.
Tagi: WRC, rajdy, Ogier, sport, Rajd Monte-Carlo, Ford