Ludzie śledzili Mazdę z przesadną mocą z podziwem i odrobiną strachu. Wszystko musiało się jednak kiedyś skonczyć. Mazda po krótkim „boku” na wyjeździe ze zlotu samochodowego wpadła do rowu.
Zdjęcia rozbitego auta obiegły media społecznościowe, a wraz z nimi uruchomili się internetowi hejterzy. – Czego się spodziewałeś? – to jeden z najbardziej popularnych kierunków. Inni krytykowali kierowcę za zbytnią odwagę i zbyt mało rozumu.
Po jednym z lokalnych zlotów za kierownicą samochodu siedział Michael Kelly, który również skomentował całe zajście. – To otworzyło mi oczy. Mieliśmy doświadczenie bliskiej śmierci. Dziękuję wszystkim, którzy pytają, czy z nami w porządku.
– Wyjeżdżając z dzisiejszego zlotu pojechałem lekko bokiem. Kiedy nacisnąłem hamulce, żeby zwolnić, zablokowałem zacisk. Zanim mogłem cokolwiek zrobić, samochód był już na trawie. Auto zrobiło 180 stopni w rowie, a ja byłem już tylko pasażerem. Na szczęście auto nadal jest mechanicznie sprawne w 100%. Nadwozie ma kilka rys i zadrapań. Tylne światła i zderzak są uszkodzone. To było przerażające doświadczenie. Jestem wdzięczny, że skończyło się tylko na tym – dodał.
– Jedź bezpiecznie, a głupoty rób na torze – zakończył.
Jak wspomniał Kelly, uszkodzenia nie wyglądają najgorzej. Nadwozie Miaty jest lekko wgniecione, ale układ napędowy wydaje się być nietknięty. To cud, biorąc pod uwagę 6,2-litrową jednostkę Hemi wystającą przez otwór w masce.
Koszty napraw nie powinny być zbyt duże, przynajmniej biorąc pod uwagę to, jak mógł się skończyć ten incydent.