Załoga Byśkiniewicz/Borko jadąc Oplem Adamem R2 wypadła z trasy ocierając się o drzewa. Sytuacja była bardzo groźna, a dzięki niewielkim rozmiarom samochodu udało się zmieścić pomiędzy dwoma potężnymi drzewami.
– Wypadliśmy z drogi na dość szybkiej partii – opowiada popularny Byśki. – Za szczytem znajdował się zakręt i zjazd w dół po „kocich łbach”. Wyniosło nas na zewnętrzną. Udało się wyratować przed uderzeniem w drzewo, ale najechaliśmy kołem na wystający korzeń i wybiło nas na drugą stronę. Tam czekały kolejne dwa potężne drzewa. Nie wiem jak, ale cudem udało wcisnąć się w „bramkę”. Następnie dachowaliśmy, było groźnie. W momencie dotykania drzew było ponad 100 km/h, opatrzność boska była z nami.
– Mniej szczęścia mieli nasi rajdowi koledzy. Trzymamy kciuki za Michała Grudzińskiego, aby szybko powrócił do zdrowia – zakończył Byśkiniewicz, przed którym najważniejsza impreza w tym roku – Rajd Rzeszowski, stanowiący także rundę Mistrzostw Europy.
Tomasz Borko, pilot Łukasza zwrócił uwagę na brak cennych kilometrów szutrowych, które załoga mogła w ten weekend dorzucić do swojego bagażu doświadczeń. – Szkoda cennych punktów i braku możliwości przejechania kolejnych szutrowych kilometrów – powiedział.
– Teraz trzymamy kciuki za szybki powrót do zdrowia Michała. Hoło walcz i mam nadzieję, że nie jedną przygodę wspólnie jeszcze zaliczymy!