Podczas lokalnej debaty mieszkańców w miejscowości Polson w stanie Montana dyskutowano o metodach poprawy bezpieczeństwa na jednej z przebiegających przez miasto dróg. Polsoniści uznali jednak, że sprawa jest zbyt błaha, aby zawracać głowę policji. Postanowili więc problem rozwiązać na własną rękę.
Znaki pionowe i poziome z ograniczeniem prędkości, sygnalizacja świetlna, fotoradar, wzmożone kontrole policyjne w tym miejscu czy progi zwalniające wydawały się zbyt proste i nie wchodziły w grę.
Dlatego pewien geniusz (nie wiedzieliśmy jak nazwać tego człowieka, więc roboczo nadaliśmy mu właśnie taki przydomek) postanowił więc posadzić na krześle przy drodze sąsiadkę z suszarką do włosów. W sali rozległy się gromkie oklaski dla pomysłodawcy a pomysł został przyjęty i jeszcze tego samego dnia wszedł w życie.
Patti Forest Baumgartner, bo tak nazywa się oddelegowana przez społeczność strażniczka bezpieczeństwa, do tej pory jest bardzo przejęta swoją rolą. Kobieta nowe obowiązki traktuje bardzo poważnie i przyznaje, że kierowcy często mylą ją z policją i zwalniają do przepisowych prędkości. Witamy w USA. Można? Można.