Mikkelsen za czasów występów w Volkswagenie Polo R WRC uważany był za jeden z największych talentów w świecie rajdów i kandydata na walkę o mistrzostwo w niedalekiej przyszłości. Niestety, po odejściu niemieckiego procenta z WRC sytuacja Mikkelsena nie wygląda już tak kolorowo.
W 2017 roku Andreas pojawił się na podium tylko raz, w Rajdzie Niemiec. Był to jednak sezon szarpany – początek w Skodzie Fabii R5, później trzy rajdy w Citroenie C3 WRC, wśród których znalazło się wspominane podium w Niemczech, aż w końcu Norweg przeniósł się do Hyundaia.
Wtedy tak naprawdę zaczęły się jego problemy, a sezon 2018 przelał czarę goryczy po stokroć. Mikkelsen prezentował katastrofalne tempo. Na początku sezonu pojawiło się nawet trzecie miejsce w swoim „domowym” Rajdzie Szwecji, ale później było już fatalnie. Powiedzmy tylko, że w trakcie całego sezonu Mikkelsen zebrał 84 punkty w 13 rajdach. Dzielący się trzecim Hyundaiem Dani Sordo i Hayden Paddon zaliczyli po 7 rajdów – pierwszy zebrał 71, drugi 73 punkty. To mówi wszystko o dyspozycji Mikkelsena.
Sezon 2019 rozpoczął się jednak nieco lepiej. Mikkelsen chyba powoli wraca do dobrego tempa, chociaż za wszelką cenę stara się nam udowodnić, że utrzymuje ten sam katastrofalny poziom, co w zeszłym roku. W Monte Carlo Norweg kilka razy zajął na oesie czwartą pozycję, raz wbił się do pierwszej trójki i przez moment był nawet na 3. miejscu w generalce. Później niestety w głupi sposób przesadził z prędkością na mecie lotnej, uderzył w drzewo i urwał koło.
Szwecja była już lekkim powiewem pozytywnej energii. Co prawda Mikkelsen na oesowym podium znalazł się tylko trzy razy, ale przez długi okres zajmował drugą pozycję w imprezie. Niestety, ostatniego dnia Andreas stracił szybkość i spadł na czwarte miejsce. Tak czy inaczej – lepsze to, niż kolejne wycofanie, czy ósme, dziewiąte miejsce. Miejmy nadzieję, że Mikkelsen w Meksyku będzie kontynuował proces odradzania, bo przykro patrzy się na tego zawodnika, kiedy tak mocno się męczy.