Szósty etap Rajdu Dakar, którego oficjalnym partnerem w tym roku została firma Motul, przebiegał z Arequipy do La Paz. Oznaczało to, że zawodnicy wynieśli się już na dobre z Peru i zawitali do Boliwii. Wiązało się to z diametralną zmianą ukształtowania terenu. Nie było już miękkiego piasku i wydm, a pojawiły się skały i naprawdę wysokie góry, bo w większości miejsc osiągające 4000 m.n.p.m.! Bez wątpienia jedną z atrakcji był przejazd obok ogromnego jeziora Titicaca – jednego z największych zbiorników wodnych w Ameryce Południowej.
O charakterystyce tej próby świadczyć doskonale mogły już liczby umieszczone na oficjalnej stronie Dakaru. Według organizatorów, szósty etap składał się w 91% z twardej gleby, a w 9% z kamieni. Gdzie piasek? Został daleko na peruwiańskich pustyniach.
Przed startem organizatorzy postanowili odwołać motocyklistom pierwszą część etapu, która miała wieść przez góry położone na wysokości 4700 m.n.p.m., więc zawodnicy udali się prosto na drugą część etapu, skąd jako pierwszy do walki wyruszył Joan Barreda. Hiszpan daleko był dziś jednak od swojej optymalnej formy i musiał uznać wyższość swoich rywali. Kapitalną walkę toczyli między sobą m.in. Kevin Benavides, Toby Price, czy Xavier de Soultrait, jednak ostatecznie po najwyższe laury sięgnął dziś Antoine Meo. Francuz na KTMie od samego początku skróconego etapu piął się w górę, aż w końcu pokonał o równe 30 sekund Benavidesa i Price’a.
Świetna dyspozycja Argentyńczyka na Hondzie pozwoliła mu awansować na pozycję lidera Rajdu Dakar. W czołówce coś musiało się w końcu wydarzyć… o tym, jak małe są tam różnice pisaliśmy już wczoraj. Benavides ma w tym momencie prawie 2 minuty przewagi nad drugim Adrienem Van Beverenem. Podium uzupełnia Matthias Walkner, co sprawia, że w TOP 3 mamy przedstawicieli Hondy, Yamahy oraz KTMa. Kolejny zawodnik traci już niemal 10 minut, jednak pamiętajmy, to jest Rajd Dakar. Tutaj wszystko może się zmienić w mgnieniu oka.
Tagi: Dakar 2018, MotulEpicStory, OriginalByMotul, Rajd Dakar, ThisIsDakar