Ostberg przekonuje jednak, że jest to tylko tymczasowy ruch i wciąż ma wiele lat przed sobą na jazdę w najwyższej klasie rozgrywkowej. Pytanie tylko, jak poradzi sobie w WRC 2 (jeśli się tam pojawi), gdyż wczoraj przyznał, że jeśli nie będzie wygrywał tam rajdów, być może znajdzie sobie inne zajęcie.
– Mam dopiero 30 lat i przede mną jeszcze trochę czasu w tym sporcie – powiedział. – Wiem, że drzemie we mnie sporo potencjału i zdaję sobie z tego sprawę. Dlatego chcę mieć zaplanowany cały rok 2018. Mam teraz więcej motywacji niż kiedykolwiek wcześniej. Ponadto czuję, że moja jazda jest również lepsza niż wcześniej.
Trzeba przyznać, że Ostberg był również jednym z najbardziej zmotywowanych prywatnych kierowców do poprowadzenia samochodu WRC nowej generacji. Losy prywaciarzy w najwyższej klasie mogą jednak być poddane próbie.
– Było ciężko – dodał. – Koszty były ogromne, ale robiliśmy co w naszej mocy. Byliśmy jedynym prywatnym zespołem, który robił to w samochodzie z 2017 roku. Mieliśmy dobry zespół i gdy wszystko działało zgodnie z planem, było okej. Od strony technicznej samochód sprawował się naprawdę dobrze. Na przyszły rok wszystko jest możliwe. Rozmawiam teraz z wieloma ludźmi. Może pojawię się na dwóch rajdach, a może na dwunastu.
Sprawę z najnowszymi ‘wurcami’ może ułatwić fakt, że Światowa Rada Sportów Motorowych dopuściła teraz prywaciarzy do zgłaszania swojego udziału w samochodach ’17, jednak nie zmniejszy to znacząco kosztów rywalizacji.
– Organizatorzy wysłuchali naszych próśb i odpowiedzieli ku naszej uciesze – powiedział ojciec Ostberga, Morten.
FIA zaznaczyła jednak, że prywatne zgłoszenia do WRC ’17 będą poddane specjalnej analizie, a kierowca będzie musiał wykazać się odpowiednim doświadczeniem do poprowadzenia tego typu samochodu.
Zakazano prywatnym teamom także testowania samochodów poza Europą – co Ostberg miał w zwyczaju robić przed rozpoczęciem poprzedniego sezonu.
Tagi: WRC, Mads Ostberg