Na początek kilka słów tytułem wstępu i wyjaśnienia. A jest co wyjaśniać, bowiem Power Stage Bednary to impreza rządząca się całkowicie swoimi prawami. Oczywiście jest oficjalny regulamin i dokumenty regulujące niejasności, jednak czuć tam atmosferę swobody. Trudno to porównać do jakiejkolwiek innej imprezy, dlatego nie będę tego robił na siłę. Wszystko zaczyna się wcześnie rano, bo już około godziny 7:00 pracownicy są gotowi do akcji. Na pierwszy front idzie potwierdzenie obecności i załatwienie formalności.
Później osoby, które zapewniły sobie nocleg w obiekcie należącym do kompleksu Sobiesław Zasada Centrum mogą udać się na śniadanie, jeżeli wcześniej tego nie uczyniły. Kto bowiem lubi zrywać się z łóżka w sobotę? Widok ze stołówki – chociaż to słowo zbyt szkolnie brzmiące, ale trudno – jest bardzo tematyczny i ukazuje strefę serwisową w prawie całej okazałości.
Wychodząc z jadalni i zerkając w prawą stronę, można ujrzeć w oddali część toru, na której zawodnicy rozpoczynają swoje zmagania.
Muszę wyjaśnić, że zazwyczaj kierowcy pokonują wyznaczoną pętlę cztery lub pięć razy, ruszając na trasę w mniej więcej 30 sekundowych odstępach – Zmagania trwają jeden dzień, od rana do popołudnia. W każdym przypadku przygotowujemy nową trasę, żeby zawodnicy mogli się sprawdzać w różnych warunkach. Jedna pętla, czyli jeden przejazd ma zawsze od 6 do 8 kilometrów, natomiast wszystkich rund w sezonie 2017 przygotowaliśmy dziesięć. Były one organizowane mniej więcej co miesiąc, więc kierowcy mogli zaznać przeróżnych warunków pogodowych – usłyszałem wyjaśnienie z ust pracownika biura zawodów.
Przy wejściu do budynku głównego czekało już podium dla najlepszych kierowców, którzy postanowili pojawić się w Bednarach. Z własnych obserwacji wysnułem wniosek, że jest to jednak etatowa konstrukcja, która sprytnie ulokowana służy powszechnemu użytkowi a nie jest przygotowana specjalnie na to wydarzenie. Ale oczywiście mogę się mylić. W każdym razie wygląda fajnie. A ponieważ również chciałem zrobić tak zwaną objazdówkę i poznać trasę, którą będą przemieszczali się zawodnicy, to najpierw przypomniałem sobie, że przecież jest grudzień …
… i trzeba było zrobić krótką, nieplanowaną rozgrzewkę. Moja wina, trzeba myśleć. Po objazdówce wróciłem do centrum dowodzenia, czyli w okolice strefy serwisowej i budynku głównego. Rzuciłem okiem na otoczenie …
… pierwsze, bardzo ciekawe pojazdy gotowe do akcji …
… którymi mieli się ścigać bardzo oryginalni kierowcy …
… sprytnie ulokowany punkt z oponami, chyba na handel ale nie zweryfikowałem …
… i miejsce gdzie kierowcy przystępowali do badania technicznego, kontrolnego lub jakkolwiek inaczej nazwanego.
Kilka chwil później zorientowałem się, że w budynku organizatorzy rozdają chyba coś za darmo. Wszyscy zebrali się bowiem w kupie …
… więc ja również dołączyłem. Okazało się jednak, że to zwyczajna odprawa zawodników. Zostałem więc bez nowych gadżetów, na które bardzo liczyłem.
Bez marudzenia ruszyłem jednak na trasę, aby nie przegapić zapoznania zawodników …
… którzy bardzo schludnym sznureczkiem pokonywali kolejne kilometry za samochodem funkcyjnym …
… ładnie kontrolując linię przejazdu …
… więc zostałem w sąsiedztwie jedynego wzniesienia w okolicy, bo byłem ciekaw jak kierowcy poradzą sobie z tym fragmentem trasy.
Szału nie zrobili, więc postanowiłem wspiąć się na szczyt i zobaczyć co jest grane wokół. Widok na start i jednocześnie część końcową trasy …
… strefa, z której przyjeżdżali na wzniesienie zawodnicy …
… i udałem się na start aby podglądnąć jak to wygląda w miejscu, gdzie wszystko się zaczyna.
Następnie, krótka wizyta w serwisie …
… gdzie można spotkać przeróżne samochody. Zarówno te kolorowe jak i całkowicie bezbarwne …
… ale charakterne.
Podejrzałem też ekipę medialną w pracy …
… w sumie fajna zabawa …
… więc też stanąłem do walki. I była to bardzo równa walka, bowiem muszę zdecydowanie powiedzieć, że do robienia zdjęć czy materiałów filmowych dobrej jakości wystarczy dzisiaj w zupełności smartfon. Ok, może nie każdy stanie na wysokości zadania, ale np. Samsung Galaxy Note 8 nie ma się czego wstydzić. Nawet trochę zatuszował moje braki warsztatowe, których jednak jest niewiele 😀
Ale wróćmy do poważnych spraw. Samochody …
… i ich wnętrza …
Udało mi się po raz kolejny znaleźć w okolicach startu odcinka. Tym razem załapałem się na najszybsze załogi w Bednarach …
… chociaż chyba załoga to zbyt mocne słowo. Chodzi bowiem o to, że w cyklu Power Stage Bednary kierowcy nie mają obowiązku podróżowania w obecności pilota. Mogą, ale nie muszą. A to przecież dodatkowa opcja kilogramów … które można uzupełnić kiełbaską serwowaną w obleganym namiocie gastronomicznym. Więc zawodnicy raczej korzystają i nie współpracują z pilotami.
W międzyczasie po obiekcie można było się przejechać takim pojazdem. Nie skorzystałem, a teraz trochę żałuję. Mogło być fajnie.
Pojawiłem się także przy trasie, gdzie mogłem obserwować zawodników, którzy walczyli w sobotę o zwycięstwo …
… ale temat pozamiatał jeden klient – Szybki Misio, który uprzedzając fakty nie miał sobie równych w całym sezonie. Zresztą zobaczcie sami …
… no właśnie. Całkiem nieźle jak na zmagania amatorów. A chwilę później, zaatakowała wszystkich prawdziwa zima.
Takie oklejenie samochodu okazało się więc być jak najbardziej trafione.
Po kilku słowach od organizatorów wydarzenia …
… wręczono nagrody dla najlepszych kierowców dziesiątej, finałowej rundy cyklu …
… i wszyscy udali się do domów na zasłużony odpoczynek po ciężkim sezonie. W przyszłym roku zabawy ma być jeszcze więcej, bowiem organizatorzy przygotują najprawdopodobniej aż dwanaście rund. A jeżeli nadal macie mało relacji z Power Stage to mam dla was dobrą wiadomość. Już w poniedziałek o godzinie 20:00 na kanał Rajdowego Świeżaka wleci bowiem odcinek poświęcony właśnie zmaganiom w Bednarach. Zapraszam serdecznie 🙂
Szymon Wantulok (Rajdowy Świeżak)