Polacy w składzie Mariusz Urbański, Artur Obuchowski, Rafał Mikrut i Grzegorz Moczulski zameldowali się na włoskim torze już w poniedziałek rano, jednak ich oczom ukazał się obiekt przypominający bardziej stok narciarski, aniżeli tor wyścigowy.
Poniedziałkowe i wtorkowe testy musiały więc zostać odwołane przez organizatorów, a ryczące Lamborghini Huracany po raz pierwszy pojawiły się na nitce toru dopiero dziś rano.
Niestety, wykonanie niezbędnych okrążeń i ustawienie samochodów przed jutrzejszymi wyścigami nie należało do zadań łatwych, by nie powiedzieć, niemożliwych.
– Dziś na torze panuje ogromne zamieszanie – leje deszcz, przestaje, przesycha, potem znowu trochę doleje… I tak cały dzień – relacjonuje Opioła, szef zespołu GT3 Poland. – Nie wiadomo co robić, nie ma słońca, jest bardzo nieprzewidywalnie.
Polakom na szczęście udało się uniknąć przygód w tych trudnych warunkach, o czym nie mogli powiedzieć wszyscy ich rywale. – Z czasami, z doborem opon – mamy tu dziś jedną wielką loterię – kontynuuje Opioła. – W dzisiejszych treningach aż czterech kierowców rozbiło swoje samochody, cały czas dzieje się coś nowego.
Zapytany o to, czy dzisiejsze treningi były całkowicie stracone, odpowiedział: – Straciliśmy nie tylko dziś, ale i poniedziałek i wtorek… Po śniegu nie ma już ani śladu, jednak jest bardzo zimno. Nawet jeśli nitka toru jest sucha, nie da się zagrzać opony typu slick. Woda spływa z toru, przecinając tor jazdy, więc wszystko jest cały czas mokre i śliskie.
– To dość ekstremalne warunki do ścigania się – podsumował.
Tagi: GT3 Poland, Imola, Lamborghini, Super Trofeo