Jak zwykle podczas tego rajdu wszystko zaczęło się z wielkim hukiem. Show było kolorowe, pełne tradycji, zabawy i świętowania. Odcinek przepiękny, spektakularny, wyjątkowy – jak przystało na meksykańską rundę WRC. Na samym początku na trasę wyruszyli zawodnicy, którzy teoretycznie nie powinni się liczyć w klasyfikacji generalnej na koniec zawodów, pierwszym liderem rajdu został więc Kolumbijczyk – Julian Jaramillo w Subaru Imprezie WRX STi.
Warunki cały czas były wielką niewiadomą. Nad placem w Mexico City wisiały ciemne chmury, na kilka chwil przed rozpoczęciem odcinka nad miastem zaczął padać nawet grad! Warunki te dały w kość zawodnikom, którzy akurat wykonywali zapoznanie z trasą odcinka super specjalnego.
Napięcie wśród 200-tysięcznej publiczności w centrum miasta zaczęło rosnąć kiedy na trasie zaczęli pojawiać się zawodnicy kategorii WRC 2, w tym dwóch reprezentantów gospodarzy – Ricardo Trivino oraz Benito Guerra. Po chwili stało się to co było oczekiwane. Znów się rozpadało, a porządek startowy został nieco zakłócony.
Po dwóch godzinach rywalizacji nawierzchnia zaczęła przesychać i przyczepność stawała się coraz lepsza. Najlepiej warunki wykorzystał reprezentujący Toyotę Juho Hanninen. Fin wygrał pierwszą próbę zaliczaną do oesu numer 1, drugą na swoje konto zapisał Sebastien Ogier. Na koniec dnia Fin ma przewagę 1.6s nad Meekiem oraz Tanakiem, 2.6s nad Neuvillem i 3.2s nad Paddonem. Co ciekawe – wszyscy ci zawodnicy mają dobrą, bądź doskonałą pozycję startową do piątkowych oesów.
W klasyfikacji WRC 2 na czele Szwed – Pontus Tidemand. Kolejnych trzech zawodników – Guerra, Camilli oraz Ptaszek tracą od 12.7 do 15.3s.
To był niezwykle długi i wyczerpujący dzień dla zawodników. Teraz czeka ich lot powrotny do Leon i krótki sen. Prawdziwy rajd wystartuje od słynnego El Chocolate.