Na szczęście dla Rafała Sonika uszkodzenia quada nie były na tyle poważne, aby uniemożliwiły dalszą jazdę. O takim szczęściu nie mógł mówić chociażby Sebastien Souday, zwycięzca dwóch rund tegorocznego Pucharu Świata, który w skutek upadku złamał nadgarstek, trzeci raz z rzędu wypadając z Dakaru w początkowych jego fazach.
Rafał Sonik, mimo zaliczenia niewielkiej kraksy już na trzecim kilometrze, zakończył etap z sześciominutową stratą do lidera. – Roadbook nie ma oznakować, do których przywykliśmy w cyklu Pucharu Świata. Nie wszystkie przeszkody mają nadaną odpowiednią wagę i ciągle jesteśmy czymś zaskakiwani – komentował na biwaku po pierwszym etapie Rajdu Dakar. – Tak było w tym przypadku, kiedy jadąc w kurzu, trafiłem lewym kołem w dużą muldę i wyrzuciło mnie z quada na prawą stronę. Na szczęście przy niewielkiej prędkości, ale wiele elementów się powyginało, a ja zarobiłem potężny krwiak na nodze – relacjonował krakowianin.
Sześciominutowa strata do Brazylijczyka Marcelo Medeirosa, który wygrał etap przed Gastonem Gonzalezem z Argentyny i Nelsonem Sanabrią z Paragwaju, w perspektywie całego rajdu to niewiele. Ma ona jednak ogromne znaczenie w kolejnych dniach. – We wtorek ponownie będę musiał wyprzedzać najwolniejszych motocyklistów, bo wystartuję zza ich pleców. Z krwiakiem na nodze i w zapowiadających się tumanach kurzu czeka mnie naprawdę ciężki dzień. Podobnie jak w 2010 roku, kiedy powoli odbudowywałem swoją pozycję przez kilka dobrych dni. Cóż zrobić? Muszę się wyspać, wziąć leki przeciwbólowe, zacisnąć zęby i pojechać najlepiej, jak to będzie możliwe – zapowiedział.
Dziś zawodnicy ruszą z miejscowości Resistencia do San Miguel de Tucuman. Etap będzie liczyć 803 kilometry, z czego 275 km będzie stanowić odcinek specjalny.