Norweski drift

W miniony weekend miałem ogromną przyjemność wybrać się wspólnie z ekipą Monster Energy na bodaj największy festiwal driftowy w całej Europie: Gatebil – Rudskogen.

Norweski drift
Podaj dalej

Goethem_Gatebil_2016_Rudskogen_Fegent_0008[1]

Impreza odbywa się co roku na torze Rudskogen położonym około 100 kilometrów na południe od Oslo, a podróż zaczynam od katowickiego lotniska Pyrzowice. Przyznaję bez bicia – na imprezie driftingowej nigdy wcześniej nie byłem. Nie byłem też nigdy w Norwegii, dlatego dni przed wylotem ciągnęły się nieco dłużej niż zwykle.

20160708_100549

Po upływie niecałych dwóch godzin ląduję na lotnisku Oslo – Torp. Tam odbieram czekający na mnie w wypożyczalni samochód i zapoznaję się z ograniczeniami prędkości obowiązującymi w Norwegii. Przekroczenie limitu o skromne 10 km/h może kosztować nawet 3000 koron norweskich (około 1500 zł). Trochę wystraszony ruszam na północ, aby przedostać się przez Oslofjorden, najdłuższą zatokę w południowo-wschodniej Norwegii.

Dojeżdżam na miejsce i od razu udaje się po odbiór akredytacji. Gdy pani w okienku usłyszała, że jestem z Polski, od razu zapytała z nadzieją w głosie: – Z Polski? A masz wódka? 🙂 

Jak na prawdziwy festiwal przystało, musi być opaska. Bez niej ani rusz!
Jak na prawdziwy festiwal przystało, musi być opaska. Bez niej ani rusz!

Parkuję samochód na polu namiotowym i idę na mały „spacer po torze”. Od samego początku robi na mnie wrażenie liczba osób, samochodów i hałasów, dobiegających to z jakieś tuby w 20-letnim Volvo, to z toru. Docieram do jednego z zakrętów kończących okrążenie toru Rudskogen i początkowo nie wiele widzę – to wszystko za sprawą prawdziwej mgły jaka stworzyła się po przejeździe kilku samochodów.

#gatebil2016 #drift #monster #madness

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika @ventylator

  Udaje mi się także „przywitać” z maszynami przywiezionymi przez Monstera, i od razu świetna wiadomość: drugiego dnia będę miał okazję przejechać się na prawym fotelu! 

Po dniu pełnym emocji decyduje się pojechać do hotelu – kolejny dzień zapowiadał się jeszcze bardziej ekscytująco. Docieram do swojego pokoju, rozpakowuję ubrania, aparat i podłączam telefon do ładowania. Szybki prysznic i wychodzę pozwiedzać okolicę. Pierwszy zonk – nie udaje mi się kupić w sklepie piwa, bo jest godzina 20:30. W tygodniu w Norwegii alkohol można kupować tylko do godziny 20:00, a w weekendy do 16:00! 

Wizyta w sklepie nie zniechęciła mnie przed wypiciem piwa po zakończonym dniu. Muszę jednak przyznać, że było to najdroższe piwo (40 złotych) w życiu, które piłem z wyjątkowym namaszczeniem! :)
Wizyta w sklepie nie zniechęciła mnie przed wypiciem piwa po zakończonym dniu. Muszę jednak przyznać, że było to najdroższe piwo (40 złotych) w życiu, które piłem z wyjątkowym namaszczeniem! 🙂

Drugiego dnia przyjeżdżam na tor około godziny 12:00 i dowiaduje się, że moim „kierowcą” będzie Rick van Goethem, 20-letni Holender, który w swoim debiutanckim sezonie 3 lata temu zdobył tytuł mistrza Belgii. Wydaje mi się jednak, że Rick poimprezował nieco bardziej intensywnie ode mnie. 🙂 Taki właśnie panuje klimat: wszyscy się świetnie bawią, leci muzyka, a dym spod rozlatujących się opon i ryk silników to tylko jedna z wielu atrakcji. 

 Zanim mogłem wsiąść do samochodu Ricka musiałem odbyć jednak 20-minutowy obowiązkowy briefing. Cóż, to chyba nie ważne, że facet który go prowadził mówił cały czas po norwesku… Po prawej maszyna Ricka – Nissan Skyline R33. Nigdy nie byłem fanem japońskiej motoryzacji, jednak po weekendzie spędzonym w Norwegii chyba zacząłem się nieco przekonywać.. 🙂    Rick okazuje się przemiłym gościem, udało się nam porozmawiać o początkach jego kariery i dalszych planach na przyszłość. O tym później 🙂 Mnóstwo ludzi podczas festiwalu decyduje się na zrobienie sobie tatuażu, co tylko potwierdza moje przekonanie, że dla nich Gatebil jest czymś więcej niż tylko festiwalem samochodowym.

fot. Monster Energy
fot. Monster Energy

Dla nich to sposób na życie, coś, co jest ich filozofią i towarzyszy im nie tylko podczas lipcowego weekendu, ale przez cały rok. 

W Norwegii nie zabrakło też polskich akcentów.

Początkowo nie do końca wiedziałem czego spodziewać się po tej wycieczce do Norwegii. Było to niesamowicie interesujące przeżycie, które niejako pozwoliło spojrzeć na sporty motorowe z nieco innej perspektywy. Tutaj każdy bawił się tak jak mu się podobało, nie było ochrony, VIPów, wszyscy, łącznie z zawodnikami, kibicami, mechanikami… wszyscy byli równi i nikt nikogo nie ograniczał.  Nie spotkałem się z ani jedną sytuacją, w której okazałoby się że do „tego” konkretnego miejsca dostęp mają tylko ludzie z określoną akredytacją lub droższym biletem. Jeśli miałbym możliwość pojechania tam jeszcze raz, z całą pewnością bym z niej skorzystał. Teraz tylko wiem, że przy takich cenach piwa musiałbym zabrać z Polski wódkę! 🙂    20160709_144241

Przeczytaj również