Najszczęśliwszym zawodnikiem jedynego polskiego teamu na Dakarze jest Kuba Piątek, który zanotował awans w generalce ze 125 na 39 miejsce i zapewnia, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.
Adam Małysz i Kuba Przygoński jadą łeb w łeb. Na mecie odcinka Adam wraz z pilotem Xavierem Panserim zameldował się na 15 miejscu, zaś Kuba z Andreiem Rudnitskim – na 17, z zaledwie dwudziestosekundową stratą do kolegi z ORLEN Teamu. Dokładnie tyle dzieli ich w generalce – tam zajmują odpowiednio 15 i 16 miejsce.
– Na początku odcinka trudno mi było złapać dobre tempo. Często były ograniczenia prędkości, więc zwalnialiśmy i musiałem potem szukać rytmu na nowo. Wielu kierowców miało kłopoty – pomagaliśmy wyciągać z głębokiego błota Terranovę, a potem Naniego Romę. Na koniec z kolei jechaliśmy w chmurze kurzu za Christianem Lavieille, który nie chciał dać się wyprzedzić. Tuż przed metą wypadliśmy z drogi w krzaki, ale na szczęście nic się nie stało i mogliśmy kontynuować jazdę – powiedział Adam Małysz.
Nieco za nimi po drugim etapie tegorocznego Dakaru uplasowała się załoga Marek Dąbrowski / Jacek Czachor. Choć startowali z piątej pozycji, na mecie zajęli 24 miejsce. Tę pozycję zajmują też w generalce.
– Jechaliśmy jako piąte auto, a później czwarte. Było trochę ślisko i musieliśmy uważać, żeby nie wypaść z drogi, ale jechaliśmy dość dobrym tempem. Później przestała nam działać klimatyzacja, a było bardzo gorąco, więc ciężko się jechało. Do tego złapaliśmy kapcia i trochę straciliśmy. Na szczęście nie ma dużych różnic czasowych. Na kolejnym etapie będziemy jechać swoim tempem. Chciałbym jechać w pierwszej dwudziestce – powiedział Marek Dąbrowski.
Bardzo dużo nadrobił Kuba Piątek, motocyklista ORLEN Team. Po problemach technicznych na prologu do drugiego etapu przystępował z końca stawki, ale zanotował 36. czas i awansował w klasyfikacji generalnej o prawie sto pozycji! Obecnie jest 39.
– Musiałem odrobić to, co straciłem na prologu. Udało mi się, jestem zadowolony. To dopiero początek, liczę, że będzie jeszcze lepiej. Zrobię co w mojej mocy. Jeśli kolejny odcinek mi przypasuje to będzie dobrze – powiedział Kuba Piątek, motocyklista ORLEN Team.
Gonić rywali musiał też Rafał Sonik. On również jest z siebie zadowolony.
– Najbardziej zmęczyłem… struny głosowe. Kiedy dojeżdżałem do zakrętu i ktoś przede mną odejmował gaz, to krzyczałem: „puść!”. I tak co chwilę, bo było bardzo kręto. Wyprzedzenie jednego z quadowców zajęło mi 30 km jazdy. Wyprzedziłem siedmiu albo ośmiu rywali i sam już nie wiem ilu motocyklistów. Całe to wyprzedzanie kosztowało mnie około 15 minut, więc licząc moją stratę do lidera, mogę śmiało powiedzieć, że jestem zadowolony z wyniku – skomentował Rafał Sonik.
Pogoda wciąż nie oszczędza rajdowców. Po odwołaniu prologu, drugi etap Dakaru został skrócony. Organizatorzy na bieżąco śledzą prognozy pogody.
– Jest ciepło, nawet gorąco i nic nie zapowiada, żeby to się miało zmienić. Jedziemy do Jujuy, gdzie z kolei według organizatorów może padać – powiedział Kuba Piątek.
Na trzecim etapie Dakaru zawodników czeka 663-kilometrowa przeprawa z Termas de Río Hondo do Jujuy, z czego niecała połowa (314 km) to odcinek specjalny.
– Na początku trasa ma być zniszczona, do tego fesz-fesz. Zobaczymy, ile będzie błota. Trasy są zniszczone przez wodę, po ostatnich deszczach to nie jest łatwy moment do ścigania – powiedział Marek Dąbrowski.