Volkswagen musi podjąć kluczowe dla swojej przyszłości decyzje
O tym, że Volkswagen jest w sporych tarapatach wiemy nie od dziś. Jeszcze we wrześniu tego roku dyrektor finansowy firmy Arno Antlitz ogłosił pracownikom w centrali, że firma ma rok, może dwa, aby zapobiec własnej upadłości. To wywołało spory szok wśród zatrudnionych w niemieckim gigancie. Ale spora grupa na pewno miała nadzieję, że Antlitz przesadza, a problemy rozwiążą się same. Wśród nich na pewno byli związkowcy, którzy domagali się podwyżek płac.
W zamian tego Volkswagen kilka tygodni później ogłosił, że obniży pensje pracowników nawet o 18 procent. Na domiar złego będzie musiał zwolnić dziesiątki tysięcy ludzi i zamknąć co najmniej trzy fabryki. Jak widzicie, było to w absolutnej opozycji do tego, czego domagali się związkowcy, czyli 7-procentowej podwyżki.
Szef personelu nie chciał nawet o tym słyszeć. Nie brał pod uwagę innego scenariusza niż obniżka wynagrodzenia, którą pracownicy po prostu musieli zaakceptować. Volkswagen grał w swoją grę, a związkowcy w swoją. Ci drudzy wciąż domagali się podwyżek pod groźbą strajków i otwartego konfliktu.
Pracownicy VW żyją „ponad stan”
Agencja Reuters przedstawiła właśnie analizę, z której wynika, że Volkswagen ma wyjątkowo wysokie koszty osobowe w porównaniu do innych firm z branży. Co więcej, związkowcy w dość bezprecedensowy sposób przyznali, że pracownicy… żyją ponad stan. Według danych agencji, Volkswagen wydaje 15,4% wszystkich przychodów na swoich pracowników. To ogromna liczba w porównaniu do koncernu Stellantis, BMW, czy Mercedesa, u których te wydatki wahają się w przedziale od 9,5 do 11%.
Związkowcy zmienili więc swoją narrację i sami zaproponowali niemieckiej firmie generalną obniżkę wynagrodzeń. Zgodzą się na to jednak tylko wtedy, gdy koncern wycofa się z planu masowych zwolnień i zamykania fabryk. Dziennikarze z portalu Auto News informują, że Volkswagen powinien dzięki temu zaoszczędzić około 1,5 miliarda euro rocznie. Szefowa związku zawodowego Daniela Cavallo powiedziała: – To alternatywa dla planu zarządu dotyczącego zmniejszenia liczby miejsc pracy.
Choć to wszystko brzmi bardzo optymistycznie, dla tak dużej firmy jak Volkswagen, 1,5 miliarda euro rocznie to zaledwie kropla w morzu potrzeb. Ponadto, rozwiązanie jakie proponują związkowcy niestety nie zamyka problemu. Przy obecne działalności firma nie potrzebuje ani tak wielu ludzi, ani tym bardziej tak wielu fabryk. Wydaje się więc, że część zwolnień i zamknięć jest nieunikniona.