Im więcej latasz, tym wyższy zapłacisz podatek
Branża lotnicza wkrótce może się bardzo poważnie zmienić. Zrzeszająca organizacje ekologiczne sieć Stay Grounded zwróciła się do Unii Europejskiej z pewnym pomysłem. Chodzi o podatek od częstego latania samolotem. Wizja jest taka, że każdy w przeciągu roku mógłby odbyć tylko jedną podróż (tam i z powrotem), która nie będzie opodatkowana. W przypadku kolejnych podróży wysokość nowego podatku zaczynałaby bardzo szybko rosnąć. W pewnym momencie osiągnęłaby pułap, który w praktyce sprawi, że podróżowanie samolotem stanie się kompletnie nieopłacalne.
Ile ma wynosić ten podatek? To jest tutaj najważniejsze, bo nie mówimy o jakichś „drobnych”. Jak już wspominałem, bez podatku można byłoby odbyć jedną podróż tam i z powrotem. Natomiast już trzeci lot w tym samym roku wiązałby się z dodatkową opłatą w wysokości 50 euro. Czwarty lot to danina wzrastająca już do 100 euro. W przypadku piątego lotu podróżny musiałby dopłacić 200 euro, a w przypadku szóstego aż 500. Oczywiście na tym się nie kończy. Portal „rynek-lotniczy.pl”, który podaje te wszystkie informacje, twierdzi, że w przypadku dziesiątego lotu podróżny musiałby się liczyć z podatkiem rzędu kilku tysięcy euro.
Latanie stanie się zupełnie nieopłacalne?
Z ciekawości sprawdziłem, jakie promocje oferuje aktualnie jedna z najtańszych linii lotniczych w Europie. Z Krakowa można polecieć do Wenecji, Oslo, Marsylii, Belfastu, Londynu, Bolonii i kilkunastu innych miejsc za mniej, niż 100 zł. Są kierunki, gdzie za bilet z Polski płacimy mniej, niż 70 zł. Dla wielu osób to kapitalny pomysł na weekend. Można wybrać się na city break do pięknego europejskiego miasta. I to w cenie niższej, niż koszt biletu na pociąg chociażby pomiędzy Katowicami i Warszawą…
Natomiast w przypadku wprowadzenia omawianego wyżej podatku, coś takiego przestanie mieć sens. Jeśli przy trzecim locie trzeba byłoby doliczyć do biletu ponad 200 zł a w przypadku czwartego ponad 400 zł podatku, pomysł automatycznie jest do wyrzucenia. Nie mówiąc już o przykładowym szóstym locie w przeciągu roku, gdzie podatek wyniósłby prawie 2200 zł… Branża podnosi alarm. Mam natomiast takie dziwne przeczucie, że Unii Europejski taki pomysł może się spodobać. W końcu mniej samolotów na niebie to mniej emisji szkodliwych związków…
Branża lotnicza to tylko początek?
Kompletnie bym się nie zdziwił, gdyby podobny pomysł padł kiedyś w kontekście transportu drogowego. Każdy z nas mógłby przejechać bez dodatkowego opodatkowania na przykład 10, albo 15 tysięcy kilometrów w ciągu roku. Stawka podatku mogłaby następnie rosnąć co kilka tysięcy kilometrów. Można to bardzo łatwo zweryfikować, bo przecież podczas rocznego przeglądu przebieg auta i tak jest sprawdzany. Informacje trafiają do bazy i każdy zainteresowany sprawdzi, ile dany samochód przejechał w ciągu roku kilometrów. Na podstawie takich danych można by wyliczyć wysokość podatku od przebiegu…
Oczywiście są to tylko moje spekulacje. Natomiast każdy z was widzi, w którą stronę idzie świat. Jeśli padają tego typu propozycje w kontekście transportu lotniczego, to co powstrzyma kolejny podmiot od zaprezentowania podobnego pomysłu w kontekście transportu drogowego? Oczywiście później Unia Europejska musiałaby jeszcze jedno i drugie zatwierdzić. Ale czy taki podatek nie wpisuje się idealnie w walkę ze zmianami klimatu?
Zdjęcie wyróżniające: Tim Hill z Pixabay