WRC już bez hybryd?
Na samym wstępie chciałbym zaznaczyć, że jestem fanem aktualnych samochodów Rally1. Uważam, że ta kategoria jest potrzebna w WRC. Mimo wszystko musimy mieć coś więcej od aut Rally2. Nie jest żadną tajemnicą, że ogromna część fanów podróżuje po rundach mistrzostw świata właśnie dla aut Rally1. Kiedy one przejadą, część kibiców po prostu schodzi z odcinka, wsiada do auta i jedzie na następny oes. Po to, aby znów zobaczyć Rally1 i nie czekając na załogi w Rally2. I ja w pewnym sensie rozumiem takie podejście.
W ostatnich latach jeśli chodzi o WRC, to gościłem przede wszystkim w Chorwacji. Różnica między autami Rally1 a Rally2 jest ogromna. Nie chodzi nawet o czasy na odcinkach specjalnych. Chodzi o różnice wizualne. Widok pędzącego samochodu najwyższej kategorii robi piorunujące wrażenie. Sama dynamika przejazdu nawet na prostym odcinku imponuje. Nie mówiąc o hopach, niezwykle agresywnym składaniu się w zakręty, czy poślizgach. Moc połączona z rozbudowaną aerodynamiką potrafi zamieszać w głowie.
Rally1 chce się oglądać
Zaskakują mnie nawet moje prywatne przemyślenia. Bo przecież WRC ma problem. Zbyt duże koszty prowadzenia zespołu fabrycznego sprawiają, że tych zespołów jest mało, a nowi producenci nie kwapią się do wejścia do mistrzostw świata. Gdyby główną kategorią były auta Rally2, problem natychmiast by zniknął. Natomiast później obserwuję auta Rally1 na żywo i… nie mam z tym wszystkim problemu. Szczerze powiedziawszy, wolę na odcinku specjalnym WRC zobaczyć 9, czy 10 aut Rally1, niż 30 aut Rally2.
Auta najwyższej kategorii wywołują ogromne emocje. Przywołują we mnie wspomnienia, kiedy byłem małym chłopcem i ciocia zabrała mnie na odcinek specjalny Rajdu Wisły. Stałem w lesie w przemoczonych butach i zbierałem szczękę z podłogi po przejeździe Leszka Kuzaja w Peugeocie 206 WRC. Od tamtego czasu minęło ponad 20 lat, natomiast podobne emocje towarzyszą mi teraz podczas przejazdów Rally1. Świat na chwilę się zatrzymuje, ziemia drży a adrenalina skokowo wzrasta do bliżej nieokreślonych poziomów. To oczywiście moje prywatne przemyślenia, natomiast przejazdy aut Rally2 takich emocji jednak nie budzą. Przynajmniej we mnie.
Problem nie do rozwiązania?
WRC ma problem z tymi autami. Konkretnie mówiąc problem z komponentem hybrydowym. Zdarzają się jego awarie, a to sprawia, że dana załoga może przegrać rajd, czy mistrzostwo, przez część, która jest wyprodukowana przez zewnętrznego dostawcę. Natomiast awaryjność to jedno. W ostatnim czasie zmieniły się „zasady gry”. Do pewnego momentu po awarii hybrydy wystarczyło ją zresetować. W większości sytuacji problem znikał i zawodnicy mogli wrócić do walki na najwyższym poziomie.
Natomiast teraz resetowanie hybrydy nie jest już możliwe. Po jej awarii należy ją zdemontować oraz wysłać producentowi na naprawę. Taka naprawa z wymianą konkretnych części jest oczywiście bardzo droga. Według doniesień jej koszt zaczyna się od 50 tysięcy euro. Zespoły twierdzą, że to automatycznie oznacza ponad milion euro na przestrzeni sezonu wyłącznie na naprawdę hybrydy. Zatem było zbyt drogo, a teraz jest jeszcze drożej. Nie tylko odstrasza to nowe zespoły, ale i coraz bardziej denerwuje te aktualne.
To nie może tak wyglądać
A przecież wystarczy niewiele. Cofnijmy się do ubiegłego piątku na odcinek specjalny Strasin w trakcie Rajdu Europy Środkowej. „Straciliśmy hybrydę na hopie” – Adrien Fourmaux. „Hybryda wciąż nie działa” – Sami Pajari. „Straciliśmy hybrydę na lądowaniu po hopie” – Andreas Mikkelsen. „Straciliśmy hybrydę na hopie” – Gregoire Munster. Piątkowy poranek – czwarty odcinek specjalny rajdu. Tymczasem niemal w połowie stawki już nie działa hybryda. We samochodach każdego producenta – w Fordzie, Toyocie i Hyundaiu.
Pajari stracił ją jeszcze wcześniej – na otwierającym dzień oesie Klatovy. Kolejna trójka straciła ją na próbie Strasin, dokładnie w tym samym miejscu. Duża hopa, lądowanie – koniec hybrydy. Takie lądowanie po hopie na rajdach szutrowych nie jest problematyczne. Inna nawierzchnia, inne ustawienia, inny skok zawieszenia i tak dalej. Natomiast na asfalcie to już porządne uderzenie. Można by pomyśleć, że to przecież żaden problem, bo przecież… to są samochody rajdowe. Tak – one czasem skaczą, to normalne. Natomiast komponent hybrydowy tego nie wytrzymał. I zamiast go zresetować, trzeba go wyjąć i wysłać do naprawy. Taka awaria oznacza koniec walki o jakikolwiek sensowny wynik w rajdzie.
Kiedy zmiany w WRC?
Bardzo rozsądnie na ten temat wypowiadał się szef zespołu M-Sport, Richard Millener. Brytyjczyk zaznaczył, że nie ma nic przeciwko hybrydom jako samej idei i wizji. I w tym zakresie zupełnie się z nim zgadzam. Natomiast jednocześnie szef M-Sportu powiedział, że w aktualnej sytuacji jest to rozwiązanie kompletnie nieopłacalne. Jeśli do i tak wysokich kosztów dochodzi jeszcze potencjalnie dodatkowy milion euro na naprawy, to wszystko przestaje się spinać. A przecież wiemy, że dla takiego zespołu jak M-Sport każdy cent ma znaczenie.
Miało być taniej, jest drożej. Miały być przepisy, które zachęcą nowych producentów… a na razie chyba odstraszają. Jeśli komponent hybrydowy ma pozostać, to muszą zmienić się przepisy. A jeśli WRC ma z niego zrezygnować, to decyzje muszą zostać podjęte natychmiast. Mamy końcówkę października. Zespoły myślą już nie tylko o kończącym sezon Rajdzie Japonii, ale również, a może nawet przede wszystkim, o sezonie 2025. Jeśli coś ma się zmienić, to decyzje muszą zostać podjęte jak najszybciej.
Rozwiązanie jest proste. Teoretycznie
Oczywiście jest jedno proste rozwiązanie, które leży na stole. Rezygnacja z hybrydy. Po prostu, wystarczy wyjąć to z samochodu. Dokładnie tak samo, jak zrobiono to przy okazji startów Martinsa Sesksa w Polsce i Chile. Łotysz udowodnił, że hybryda w określonych warunkach tak naprawdę niewiele zmienia. Wersją spalinową można osiągać konkurencyjne czasy. Przy czym trzeba zaznaczyć, że w miejsce hybrydowego komponentu Puma Łotysza była dociążana, aby nie miał on lżejszego auta.
Zatem wystarczy usunąć hybrydę i nie dociążać dodatkowo aut. Jestem przekonany o tym, że osiągi tak naprawdę znacząco się nie zmienią. Auta Rally1 nadal będą robiły ogromne wrażenie i nadal będą nieporównywalnie bardziej widowiskowe od aut Rally2. To proste rozwiązanie, ale jednocześnie bardzo trudna do podjęcia decyzja. Rezygnacja z hybryd na rzecz spalinowych aut w dzisiejszym świecie może być problematyczna. Jednocześnie byłoby to przyznanie się do błędu. A jak wiemy, to bardzo kłopotliwa sprawa.
Zdjęcia: Jaanus Ree / Red Bull Content Pool