Unia Europejska sadza na ławie oskarżonych producentów samochodów
Nie jest tajemnicą, że pomysł na elektryfikację samochodów i wycofanie z oferty sprzedaży modeli spalinowych jest decyzją unijnych urzędników. Idea jest słuszna, bo ma wpłynąć na poprawę jakości naszego życia. Samochody z silnikami spalinowymi wysyłają CO2 do atmosfery, co negatywnie wpływa na środowisko naturalne. Pomysł na to, by wszystkie nowe pojazdy pod 2035 roku były zeroemisyjne ma wykluczyć ten problem. Z drugiej strony wiemy, że proponowane nam pojazdy w 100% elektryczne nie do końca są ekologiczne, jeśli chodzi o proces ich powstawania. Jest jeszcze inna kwestia, że te nie sprzedają się tak, jak oczekiwano.
Bardzo ostre oskarżenie ze strony europejskiego komisarza ds. rynku wewnętrznego Thierry’ego Bretona pada pod adresem producentów samochodów. Zdaniem europejskiego komisarza ds. rynku wewnętrznego kryzys pojazdów elektrycznych jest winą producentów.
„Bardzo niepokoją mnie zapowiedzi zamknięć fabryk” – powiedział Francuz, odnosząc się do kryzysu i możliwych cięć w Grupie Volkswagen.
Zdaniem Bretona należy utrzymać i zachować nasze doświadczenie, siłę innowacyjną i konkurencyjność. Tyle że przemysł europejski znalazł się w niekorzystnej sytuacji w porównaniu z chińskim. Za ten stan według Francuza należy winić producentów samochodów. Widocznie Volkswagen i inni nie uwydatnili wystarczająco ich zalet i nie rozwiali obaw związanych z zasięgiem, jakie nękają potencjalnych nabywców.
Włoscy urzędnicy chcą wyrzeć presję na europejskich przywódców
Unia Europejska została zaatakowana przez włoskich urzędników w związku z planami zakazu używania pojazdów z silnikami benzynowymi i wysokoprężnymi. Ich zdaniem Europa powinna spowolnić tempo realizacji planu wprowadzenia zakazu sprzedaży samochodów z silnikami benzynowymi i wysokoprężnymi do 2035 r.
Widząc co się dzieje na rynku rząd pod przewodnictwem premier Włoch Giorgii Meloni jest temu przeciwny. Rzym zamierza wywrzeć presję na europejskich przywódców, aby ponownie rozważyli decyzję, która będzie miała poważny wpływ na producentów i właścicieli pojazdów spalinowych.
Włoski minister środowiska i bezpieczeństwa energetycznego Gilberto Pichetto Fratin zakwestionował tę politykę na Forum Ambrosetti w Cernobbio. Pozwolił sobie określić ten pomysł jako „absurdalny” i stwierdził, że wprowadzenie zakazu jest „wizją ideologiczną”. W rozmowie z Bloomberg powiedział po prostu, że „zakaz musi zostać zmieniony”.
Nie jest w tym odosobniony. Włoski Minister przemysłu Adolfo Urso również jest przeciwny temu pomysłowi.
„W obliczu niepewności, która dotyka niemiecki przemysł motoryzacyjny, potrzebna jest jasność, aby nie dopuścić do załamania się europejskiego przemysłu. Europa potrzebuje pragmatycznej wizji, ideologiczna wizja zawiodła. Musimy to przyznać”- powiedział w sobotę na Forum Ambrosetti w Cernobbio.
Władze Włoch oświadczyły, że nie sprzeciwiają się rozwojowi i produkcji pojazdów elektrycznych. Uważają jednak, że powinny one stanowić część szerszego wachlarza systemów napędowych stosowanych w motoryzacji. Dzieje się to po tym, jak producenci zaczęli sugerować, że nie chcą koncentrować się wyłącznie na pojazdach elektrycznych, jeśli te nie będą się sprzedawać.
Volkswagen i pozostali producenci samochodów milczą
Podobnie jak w przeszłości, gdy pojawiały się głosy za zniesieniem terminu 2035 jako końcowej daty dla samochodów spalinowych, tak i teraz Volkswagen i inni producenci samochodów milczą.
Potencjalni nabywcy trochę krytykują ten pomysł ze względu na wciąż nieliczne stacje ładowania i słabo przemyślane lokalne zachęty. Tymczasem rozdźwięk pomiędzy polityką a producentami bacznie obserwują Chiny, które są gotowe zjeść nasz przemysł motoryzacyjny, uśmiechając się, gdy stają w obliczu dodatkowych obowiązków, czy “hiperbarier” w postaci ceł karnych.
Strategia milczenia producentów pt. „niech politycy robią, co chcą” na rzecz ekologii, o której wielu mówi, że jest fałszywie czysta, doprowadza sektor samochodów spalinowych w Europie, który się wyróżniał na skraj przepaści.
Co mamy teraz w zamian za samochody na prąd?
– bezrobocie,
– napięcia społeczne,
– pracownicy Audi konfiskują kluczyki do elektryków w Brukseli,
– Volkswagen rozważa zamknięcie fabryk w Niemczech po raz pierwszy w swojej 87-letniej historii,
– Stellantis pozostaje w konflikcie z rządem Meloni,
– zwrot w tył producentów po miliardowych inwestycjach,
– strach związków zawodowych i pracowników,
– panikę w pokrewnych branżach.
Pomimo tego wszystkiego, mamy wrażenie, że istnieje coś w rodzaju milczącej zgody. Producenci samochodów są uznawani za niekompetentnych, podczas gdy zieloni politycy pozostają nieomylnymi. Wiadomo, że samochód elektryczny nie brudzi wydechu. Musimy jednak wiedzieć, jak bardzo zanieczyszcza wydobycie i przetwarzanie surowców do jego powstania w tym produkcji baterii. Nie wspominając o ich utylizacji, gdy się zużyją.
Trudna sytuacja w Europie zawsze będzie okazją dla Chin. Nie bez powodu mówi się, że pozostawione własnemu losowi międzynarodowe korporacje uciekają przed pełną elektrycznością oferty. Bez stanowczych rozwiązań nie tylko Volkswagen stanie w obliczu głębokiego kryzysu. Być może czeka nas epokowa katastrofa europejskiego przemysłu.