Przyniesie to niemałe oszczędności
W tej sprawie powstały już analizy firmy konsultingowej Ricardo, które przytacza organizacja Transport & Enviroment (T&E). Według raportu wykorzystywanie „zielonej” stali podniosłoby ceny samochodów nieznacznie, bo o 57 euro (ok. 240 zł) w 2030 r. Dałoby to jednak oszczędność 6,9 Mt emisji CO2 przy produkcji samochodów. To mniej więcej tyle ile, przez rok emituje 3,5 mln samochodów spalinowych.
Jednak te koszty mogą realnie spaść, jeśli lobbyści przekonają UE do nałożenia obowiązku produkowania aut z ekologicznej stali, czyli wytwarzanej przy użyciu zielonego wodoru i elektrycznych pieców łukowych (ewentualnie przetwarzana ze złomu). Początkowo, czyli w 2030 r. „zielona stal” miałaby mieć obowiązkowy 40-procentowy udział w produkcji. W 2035 r. wskaźnik miałby wzrosnąć do 75 proc. by w 2040 r. wyprzeć tradycyjną stal.
Zakaz tradycyjnej stali obniży ceny zielonej
Zresztą wytworzenie takiego rynku zbytu dla stali ekologicznej byłoby metodą na obniżenie jej cen, bo firmom łatwiej byłoby inwestować w technologie do jej produkcji. W efekcie badacze Ricardo wyliczyli, że koszt przejścia na „zieloną” stal w 2040 r. spadnie do… 8 euro (ok. 34 zł). Mała inwazyjność z punktu widzenia prawodawców może ułatwić przeforsowanie tych przepisów. Tym bardziej, że T&E przypomina, że te przepisy da się wdrożyć zwykłym unijnym rozporządzeniem.
„Za mniej niż kosztuje wymiana opon, Europa może zbudować przemysł zielonej stali” – twierdzi Alex Keynes, kierownik ds. polityki samochodowej w T&E. „Dodatkowe koszty będą nieistotne, a z czasem będzie tańsza niż konwencjonalna stal. Jednak najpierw potrzebujemy ustawodawców, którzy wymuszą przejście na stal niskowęglową w przemyśle motoryzacyjnym. Ten sektor jest drugim co do wielkości odbiorcą stali w Europie i ma dobrą pozycję, aby stać się wiodącym rynkiem dla zielonej stali na Starym Kontynencie. Stosunkowo wysoka wartość samochodów, zwłaszcza marek premium, oznacza, że mogą one zniwelować krótkoterminowe koszty stali niskowęglowej” – dodaje.