Ten artykuł powstał w ramach płatnej współpracy z ORLEN.
Formuła 1 zawitała do Kanady
Kolejnym przystankiem, który odwiedzi Formuła 1 w tym sezonie, jest Kanada. Dokładniej chodzi tutaj o prowincję Quebec, zlokalizowaną w południowo-wschodniej części kraju. Stosunkowo niedaleko (ok. 50 km) jest stąd do granicy z USA, a konkretniej do stanów Vermont i Nowy Jork. Quebec jest największą prowincją Kanady. Zdecydowana większość ludzi mieszka tutaj w dużych miastach, spośród których największym jest Montreal. Pisząc duże mam na myśli… naprawdę duże. Montreal to dziewiąte pod względem wielkości miasto w całej Ameryce Północnej.
To bardzo ciekawy region Kanady. Chociażby dlatego, że… językiem urzędowym jest tutaj francuski. Nie ma natomiast problemu z dogadaniem się w języku angielskim. Zdecydowana większość populacji miasta rozmawia biegle w obu tych językach. Ma to związek oczywiście z europejskim, a dokładniej rzecz ujmując francuskim osadnictwem na tych terenach w przeszłości. Wówczas francuską fortecę nazwano „Ville-Marie”. Dzisiaj na jej fundamentach stoi właśnie Montreal.
Dla kogo Montreal?
Sam tor Gilles’a Villeneuve’a znajduje się w Jean Drapeau Park. Montreal w gruncie rzeczy położony jest na wielu wyspach i Jean Drapeau Park łączy dwie z nich – wyspę Świętej Heleny i wyspę Notre Dame. Tor jednak zlokalizowany jest w całości na tej drugiej i… jest oczywiście torem ulicznym, który w gruncie rzeczy prowadzi dookoła tej wyspy. Podczas transmisji z całą pewnością będzie można dostrzec mnóstwo wody w okolicy i ta w bezpośrednim otoczeniu toru to oczywiście Rzeka Św. Wawrzyńca.
Prosta startowa prowadzi po lekkim łuku w prawo. Dojazd do pierwszego zakrętu jest bardzo krótki, więc raczej ciężko tu o wyprzedzanie. Pierwszy i drugi sektor to w zasadzie proste odcinki przedzielone różnego rodzaju szykanami. W taki sposób zawodnicy dojeżdżają do zakrętu numer 10, czyli L’epingle. To najwolniejsze miejsce na torze i największe hamowanie. Po nim następuje najdłuższa prosta na torze, która w połączeniu z DRS-em daje spore możliwości do wyprzedzania. Po prostej „Kasyno” na zawodników czeka jeszcze tylko jedna szykana, czyli zakręty 13-14 i słynna „Ściana Mistrzów”, która wyprowadza na prostą startową. Jest to miejsce, w którym na barierze swoje bolidy rozbijali nawet najwięksi tego sportu. Ciekaw jestem, kto tym razem się z nią spotka.
Piękne wspomnienia
Wyścig o Grand Prix Kanady rozgrywany jest od 1961 roku, natomiast w 1967 roku po raz pierwszy ścigała się tutaj Formuła 1. Pierwszym zwycięzcą w Kanadzie został Jack Brabham. Na liście zwycięzców mamy tutaj prawdziwe legendy. Jacky Ickx, Jackie Stewart, Emerson Fittipaldi, James Hunt, Nigel Mansell, Ayrton Senna, Alain Prost, Michael Schumacher… i Robert Kubica. Polak wygrał Grand Prix Kanady w 2008 roku i było to jego jedyne zwycięstwo w F1. Do prawdy, piękne wspomnienia.
Najwięcej razy – po 7 – wyścig o Grand Prix Kanady wygrywali Michael Schumacher i Lewis Hamilton. Za nimi mamy dosłownie przepaść, bo 3. w tej klasyfikacji jest Nelson Piquet z… 3 triumfami. W tym roku w przypadku zwycięstwa może dołączyć do niego Max Verstappen. I umówmy się – jest to dosyć prawdopodobny scenariusz. Co ciekawe, na szczycie najbardziej utytułowanych konstruktorów w Kanadzie są… Ferrari i McLaren. I tak się składa, że oba te zespoły ostatnio są na fali wznoszącej. I jeśli ktoś ma w ten weekend odebrać zwycięstwo Maxowi Verstappenowi, to będzie to raczej albo kierowca Ferrari, albo McLarena. Ekipa z Maranello wygrywała w Kanadzie 14 razy, zaś ta z Woking 13. Czy te statystyki się po tym weekendzie zmienią?
Formuła 1 znów się podoba…
Trzeba to stwierdzić wprost. Aktualny sezon F1 już teraz jest o wiele lepszy, niż ten poprzedni. Wszystko za sprawą tego, że przewaga Red Bulla nad resztą stawki zmalała. A to pozwala pozostałym na walkę o zwycięstwa. Jasne – wciąż najwięcej wygrywa Max Verstappen. Natomiast w tym sezonie wyścigi zwyciężali też Carlos Sainz, Lando Norris i Charles Leclerc. I prawdopodobnie w gronie tych czterech zawodników mamy zwycięzcę Grand Prix Kanady. Ewentualnie dołączyłbym do nich drugiego z kierowców McLarena, czyli Oscara Piastriego. Chociaż to raczej mało prawdopodobne.
Serię trzech kolejnych weekendów z punktami notuje Yuki Tsunoda. Japończyk z zespołu Visa Cash App RB wspieranego przez ORLEN jest objawieniem tego sezonu. Ten rok już jest dla niego lepszy, niż dwa poprzednie. Tsunoda punktował już w tym sezonie na torach ulicznych w Australii, Miami i Monako. Dlaczego więc miałby nie zapunktować w Kanadzie? Na kolejny dobry występ liczy też Daniel Ricciardo – kolejny kierowca ekipy, której partnerem jest ORLEN. W przypadku Tsunody jednak dochodzimy do momentu, w którym jego punkty… nie są już niespodzianką.
Wieczorne oglądanie
No tak – jesteśmy w Kanadzie, a to oznacza, że… będzie trzeba przysiąść przed ekranem późniejszym wieczorem. W piątek, 7 czerwca, odbędą się dwa pierwsze treningi. Oba potrwają po 60 minut, z czego pierwszy rozpocznie się o godzinie 19:30, a drugi o 23:00 czasu polskiego. Sobota, 8 czerwca, przywita nas trzecim treningiem o godzinie 18:30. Następnie nadejdzie pora na kwalifikacje. Te wystartują o godzinie 22:00. Natomiast sam wyścig o Grand Prix Kanady zaplanowany został na niedzielę, 9 czerwca, na godzinę 20:00. Zawodnicy pokonają w jego trakcie 70 okrążeń. Tutaj godzina już zdecydowanie bardziej będzie pasowała kibicom w Europie.
Zdjęcie wyróżniające: Jared C. Tilton | Getty Images | Red Bull Content Pool