Solberg i trudna relacja z mistrzostwami świata…
Oliver Solberg i Elliott Edmondson wygrali podczas 71. Rajdu Szwecji aż 11 odcinków specjalnych w klasie WRC 2. W piątek do kompletu zwycięstw zabrakło dwóch prób. Wtedy to wygrywali Georg Linnamae i James Morgan, natomiast ma to swoje jasne uzasadnienie. Droga była wówczas w katastrofalnym stanie po śnieżycy i dosłownie każdy następny samochód miał lepsze warunki. Linnamae startujący kilka pozycji dalej za Solbergiem miał po prostu lepiej wyczyszczoną trasę. Auta Rally2 pokonywały wtedy nawet auta Rally1, więc nie ma tutaj mowy o tym, aby bardziej liczyły się osiągi auta, czy umiejętności. Liczyła się pozycja na drodze i Linnamae to wykorzystał.
Później młody Szwed starał się już kontrolować swoją przewagę. Kilka oesów wygrał, ale pary razy lepsi byli chociażby Sami Pajari, czy Mikko Heikkila. Ostatecznie Solberg i Edmondson wygrali Rajd Szwecji z przewagą grubo ponad minuty nad Samim Pajarim i Enni Malkonen oraz Georgiem Linnamae i Jamesem Morganem. Solberg jest zatem ex-aequo liderem mistrzostw świata WRC 2 wraz z Yohanem Rosselem, który w styczniu wygrał Rajd Monte Carlo. Solberg też tam wystartował, ale nie zgłosił tej rundy do punktowania. I zresztą – jak się okazało – bardzo słusznie…
Gotowy na powrót?
Obserwujesz taki Rajd Szwecji i zastanawiasz się – co ten gość w ogóle robi w WRC 2? Przecież ewidentnie ma tempo i umiejętności, aby walczyć w najwyższej klasie, prawda? Ale z drugiej strony możesz cofnąć się do Rajdu Monte Carlo. Tak – wiem, że Solberg tam nie punktował. Ale przecież nie pojechał tam po to, żeby mieć problem za problemem, prawda? Pojechał tam po raz kolejny w celu nauki. Chciał jeszcze lepiej zrozumieć charakterystykę Rajdu Monte Carlo. A ta w tym roku była wyjątkowo łagodna, bo przecież w okolicy nie było grama śniegu i rajd był w pełni asfaltowy i słoneczny.
Bardzo słaby czwartek… później bardzo dobry piątek z czterema wygranymi próbami na sześć rozegranych. W sobotę zaczęły się problemy, bo Szwed przebił za dużo opon i musiał się wycofać z dalszej rywalizacji. Wrócił w niedzielę, ale ta nie była zbyt imponująca w jego wydaniu. Nie był w stanie włączyć się do walki z Yohanem Rosselem, Pepe Lopezem, czy Nikołajem Griazinem, którzy walczyli wtedy o zwycięstwo w WRC 2. Bo i owszem, logicznie patrząc – nie miał powodów, aby to robić. Po prostu przejechał oesy i dotarł do mety rajdu. Koniec historii. Rajd do zapomnienia.
Więc jak to jest?
I początek tego sezonu to jest takie właśnie krótkie podsumowanie historii Solberga w mistrzostwach świata. W zeszłym roku niezbyt dobrze poradził sobie w Monte Carlo, ale później wygrał w Szwecji i był na podium w Meksyku, Chorwacji i Portugalii. Świetnie, prawda? No tak, tylko że później na Sardynii, Safari i w Estonii kończył już w super rally. Wygrał w Finlandii i Chile, ale nie ukończył Akropolu… Wcześniej startując samochodem Rally1 było w zasadzie podobnie. Dobre wyniki, jak 6. miejsce w Szwecji, 4. w Belgii, czy 5. w Nowej Zelandii przeplatał z wypadkami, super rally i nieukończonymi rajdami.
Czy Solberg jest gotowy do powrotu do samochodu Rally1? Najgorsze jest to, że nie znam odpowiedzi na to pytanie, a wyciąganie wniosków na bazie Rajdu Szwecji byłoby nielogiczne. To jego domowe tereny – wychował się na szutrze i śniegu. Wygrał tu w WRC 2 w dosyć łatwy sposób drugi raz z rzędu. Oczywiście Oliver będzie w tym roku punktował maksymalnie w 7 rajdach, ale bez wątpienia pojawi się na większości rund WRC. Safari, Chorwacja, Portugalia, Sardynia… Rajd Polski… Z wyciąganiem wniosków musimy jeszcze trochę poczekać. Inna kwestia jest też taka, że gdyby Solberg chciał powrócić do Rally1, to by prawdopodobnie powrócił, bo rodzina ma na to budżet. Jednak z jakiegoś powodu w tym roku obserwujemy Szweda w aucie Rally2. Może oni sami – klan Solbergów – nie są jeszcze przekonani co do tego, czy to już pora?