To sprawia, że Dakar to najpiękniejsza impreza świata
Rajd Dakar. Jak każde zawody w świecie motorsportu chodzi tutaj o to, aby wygrać. Aby pokonać trasę w jak najkrótszym czasie i pokonać wszystkich rywali. Zawodnicy z całego świata inwestują w to mnóstwo pieniędzy i czasu. Podporządkowują pod to całe swoje życie. W zasadzie, to nawet nie w to, aby wygrać, bo przecież wygrywa jeden zawodnik, jedna załoga, a na starcie są ich setki. Większość uczestników rajdu ma świadomość tego, że nie powalczy o zwycięstwo. Ale chodzi o to, aby pojawić się na starcie. Dać z siebie wszystko i liczyć na dobry, solidny wynik. O to, aby pokonać pustynny maraton i dojechać do mety. W świecie motorsportu to coś takiego, jak wyjście na Mount Everst w świecie turystyki górskiej.
Zawodnicy przygotowują się do tego przez cały rok. Kończy się jeden Dakar… i w tym samym momencie rozpoczyna się planowanie następnego. W międzyczasie trwa oczywiście sezon Mistrzostw Świata w Rajdach Cross-Country, natomiast mimo wszystko wydaje mi się, że wielu zawodników traktuje go wyłącznie w kategoriach treningu i przygotowania do Dakaru. Tak naprawdę tytuł mistrza świata ma w tym przypadku marginalne znaczenie, jeśli porównamy go do zwycięstwa w Rajdzie Dakar. To jest miejsce, w którym trzeba się pokazać. I to jest miejsce, w którym trzeba być przygotowanym na 100% swoich możliwości.
Warto pomagać?
Potrafię sobie wyobrazić, jak ogromną pracę trzeba wykonać w przygotowaniach do tego rajdu. Ile trzeba odbyć testów, treningów. Jak wiele pieniędzy trzeba w to wszystko zainwestować. Mówimy tutaj również o zespołach fabrycznych. Jest Audi, Toyota, KTM, Yamaha, Honda, Husqvarna, Can-Am, Taurus… a to wciąż nic. Jest całe mnóstwo zespołów półfabrycznych, prywatnych, tych wspieranych przez Red Bulla, albo Monster Energy. W skrócie – jesteś odpowiedzialny nie tylko za siebie. Robisz to wszystko nie tylko dla siebie, ale reprezentujesz też swoich partnerów, sponsorów. I wszystkim zależy na jednym – na jak najlepszym wyniku.
I w tym momencie może pojawić się problem. Co w momencie, w którym na trasie widzisz swojego rywala, który ma jakieś kłopoty? Jego samochód leży na boku, załoga nie potrafi sobie z tym poradzić? Nie mówiąc już o sytuacji, w której widzisz zawodnika po upadku, który być może jest kontuzjowany? Z jednej strony wiesz, że „musisz” pomóc. Ktoś tego potrzebuje. Z drugiej strony… cały rok przygotowań. Sponsorzy, partnerzy, oczekiwania, presja… zajmujesz wysokie miejsce, a to pewnie potrwa. Co mam zrobić? Może pojawić się dylemat moralny. Dakar rozwiązał ten problem w najlepszy możliwy sposób.
Warto…
Otóż na Dakarze ten dylemat moralny nigdy więcej nie wystąpi. Dlaczego? A no dlatego, że każda sekunda spędzona na pomocy innemu zawodnikowi jest później odejmowana od końcowego czasu przejazdu etapu. Nie ważne, czy to udzielenie pomocy trwa minutę, czy godzinę. Nie ma to wpływu na wynik końcowy. Ta strata czasowa zostanie odjęta przez organizatora rajdu. Nawet bez tych przepisów Dakarowcy by sobie pomagali, bo to takie środowisko. Oni wszyscy są w tym razem i wiedzą, że mogą liczyć tylko na siebie. Twój rywal może być jednocześnie twoim znajomym, przyjacielem, albo nawet członkiem rodziny. Rywali musisz trzymać „blisko”, bo nigdy nie wiesz, kiedy będziesz potrzebował ich pomocy.
To zawsze są piękne, często wzruszające obrazki. Kiedy zawodnicy stają w tym całym pędzie i pogoni za sukcesem. Stają i pomagają swojemu rywalowi. Pomagają naprawić auto, postawić je na koła, wygrzebać się z piachu… często udzielają pierwszej pomocy i trwają z kontuzjowanym dopóki nie pojawi się pomoc. To piękne. Po prostu, po ludzku, piękne. A przepis wprowadzony przez organizatora Rajdu Dakar sprawia, że sprawiedliwości i tak stanie się za dość. Odchodzi kwestia dylematu moralnego. Możesz zrobić to, co czujesz, czyli pomóc. Jednocześnie nie odbije się to na twoim wyniku.
Piękno Rajdu Dakar
Wiem, że ktoś z was sobie pomyśli, że to nie powinno tak działać. Mam na myśli to, że teoretycznie nikt nie powinien się nawet zastanawiać. Jeśli ktoś potrzebuje pomocy, to trzeba mu jej udzielić, to teoretycznie oczywiste, prawda? Natomiast w tej pogoni za sukcesem nie zawsze to tak wygląda. I mieliśmy już takie sytuacje, również w innych dyscyplinach motorsportu, kiedy zawodnicy się nie zatrzymywali. Chociażby w WRC. Rozbity samochód, nikt nie pokazuje tablicy ze znakiem „OK”. Powinieneś się zatrzymać. A jednak są tacy, którzy tego nie robili. Nie sprawdzali stanu zdrowia rywala, chociaż mają taki obowiązek. Ważniejsze było dla nich pędzenie do mety.
Nie mnie to oceniać, nie będę tutaj pełnił roli moralizatora. Ludzie różnie się zachowują w różnych sytuacjach. Działa na nich mnóstwo różnych czynników. Więc nie mówcie mi, że każdy z nich teoretycznie ma pieprzony obowiązek się zatrzymać i pomóc. Tak – teoretycznie ma. Ale jak jest w praktyce? Organizator Rajdu Dakar uciął ten temat. Przez pomaganie niczego nie tracisz. Nie wpływa to w najmniejszym stopniu na twój wynik… a jednocześnie możesz żyć w zgodzie z własnym sumieniem. Wiesz, że zachowałeś się dobrze, po ludzku. Warto pomagać.