Ten artykuł powstał w ramach płatnej współpracy z ORLEN.
Kacper Wróblewski: Nie miałem problemu z motywacją
WRC: Pod koniec sezonu 2022 w moim felietonie stwierdziłem, że dla mnie jesteś głównym faworytem do mistrzostwa Polski w roku 2023. Brak zgłoszenia do kilku pierwszych rund był jednoznaczny z tym, że nie powalczycie o tytuł. Skąd to późne wejście w sezon?
Kacper Wróblewski: Gdybyśmy wystartowali w całym sezonie to tak jak stwierdziłeś przed nim, raczej walczylibyśmy o tytuł z czołówką, jak przez ostatnie 3 lata. Pojechaliśmy od połowy sezonu, bo miałem problemy osobiste i przez to nie mogłem przystąpić do rywalizacji. Mieliśmy wrócić od Rajdu Małopolskiego, ale niestety opóźniło się to do Rajdu Rzeszowskiego.
WRC: Kiedy jednak już pojawiliście się w mistrzostwach Polski, byliście zdecydowanie jedną z najszybszych, o ile nie najszybszą załogą w cyklu. Miałeś jakiś problem z tym, aby znaleźć motywację do walki od połowy sezonu, wiedząc, że nie będziecie już walczyć o tytuł?
KW: Nie miałem problemu z motywacją. Tytuł to tylko tytuł, czy to coś zmieni w moim życiu? Absolutnie nie, okej – fajnie by było postawić sobie na półce puchar i szarfę i opowiadać kiedyś o tym wnukom. Dla mnie najważniejszy jest rozwój osobisty, samozadowolenie z tego co robię, rywalizacja i uczucie, że pojechałem szybko.
„Kontrolowanie rajdu to też nauka”
WRC: W Rzeszowie zajęliście drugie miejsce. Później wygraliście Rajd Śląska i Rajd Wisły. Który z tych rajdów był dla ciebie najbardziej wymagający? Od strony psychicznej, albo fizycznej? Który niósł za sobą największy ciężar?
KW: Każdy z tych rajdów dostarczył inne emocje. Rajd Rzeszowski dostarczył takich związanych z powrotem na trasy i z tym, że od pierwszego odcinka notowaliśmy czasy nie gorsze niż TOP 3 a nie siedziałem w rajdówce od 10 miesięcy. Rajd Śląska – od startu byłem gotowy do walki o zwycięstwo i taki był plan. Gdy wyszliśmy na prowadzenie w rajdzie i zbudowaliśmy przewagę przytrafiła się awaria, pękł przewód hamulcowy, strata 30 sekund, spadek na 3. miejsce. Drugi dzień rajdu to najlepszy dzień rajdowy w mojej karierze, mega szybka i bezbłędna jazda od startu do mety. Wygrane wszystkie odcinki i na koniec wygrana w rajdzie, niesamowite emocje i duża radość, że pojechaliśmy tak dobry rajd. Rajd Wisły to kolejny inny rajd, domowy, dużo pozytywnych emocji i w sumie prowadzenie od startu do mety. Tak naprawdę kontrolowanie rajdu to też nauka i coś z czym nigdy się nie spotkałem.
„Wstyd było przegrać”
WRC: W Rajdzie Wisły drugi etap prowadził terenami, które bardzo dobrze znasz. Zawodnicy często twierdzą, że taka jazda po własnym podwórku często nie pomaga, a przeszkadza ze względu na dodatkową presję. Jak to wyglądało w twoim przypadku?
KW: Nie należał ten etap, a tak naprawdę odcinek, do łatwych. Po pierwsze trasa wiodła obok rodzinnego domu, co wiązało się z tym, że cała rodzina stała przy odcinku i wstyd byłoby przegrać. Na szczęście nasza forma i koncentracja nie zawiodła, wygraliśmy dwa przejazdy odcinka „Rychwałd”, gdzie drugi przejazd był piekielnie trudny przez warunki panujące na trasie. Mega ulewa, cieki wodne błoto itd…
WRC: Wystartowałeś też w Cieszyńskiej Barbórce. Chyba lubisz ten rajd, prawda?
KW: Bardzo lubię Cieszynkę, to dla mnie tak kultowy rajd jak Rajd Wisły. Jak tylko jest okazja, staję na starcie. Ten rajd ukształtował wielu wspaniałych kierowców takich jak np.: Kajto czy Habaj. I fajnie być w gronie zwycięzców tej imprezy.
WRC: Stoczyliście tam z Wojtkiem Chuchałą i Damianem Sytym ciekawą walkę w trudnych warunkach. To był chyba kawał porządnego rajdowania, prawda?
KW: Na pewno cieszyło to oko kibiców. Gdybym jechał sam, na pewno jechałbym trochę inaczej. Mi pokazał ten rajd, że na używanych oponach nie da się odpowiednio rywalizować. Ale jak pokazała ostatnia pętla, jak tylko założyliśmy odpowiednie opony, uciekliśmy do przodu i wygraliśmy.
Kacper Wróblewski: Szkoda, że tego nie poczułem. Pojechałbym dla kibiców
WRC: Kończyliście sezon na Rajdzie Barbórka. Przed ostatnim odcinkiem specjalnym rajdu wasza strata do liderów wynosiła niecałą sekundę… chociaż nie wszyscy o tym wiedzieli. Co tam się wydarzyło?
KW: Tak, byliśmy blisko wygranej od samego początku, później się okazało, że prowadziliśmy prawie większość rajdu. Ostatnie dwa odcinki zadecydowały o tym, że wygrał Mikołaj. Gdybym wiedział, że jesteśmy tak blisko, przycisnąłbym jeszcze. W całej sytuacji chodziło o to, że Miko dostał karę 5 sekund za cięcie na odcinku Słomczyn a rajd przegraliśmy o nieco ponad 2 sekundy. Trudno – dla mnie to i tak świetny wynik, na który nie liczyłem, ponieważ Rajd Barbórka nie należał do moich ulubionych. To chyba się zmieniło po tym wyniku.
WRC: Na Karowej postawiłeś na show?
KW: Nie, jeżeli ktoś oglądał Karową, to widział, że starałem się jechać na czas. Warunki na trasie zmieniały się z przejazdu na przejazd. My ruszaliśmy po 15 minutowej przewie na reklamy i trasa była bardzo śliska przez opad śniegu. On falowo przechodził przez Karową. Mieliśmy mocniejsze auto, więc był problem z trakcją, ale walczyliśmy bardzo dobrze. Jak później się okazało, dostaliśmy karę za beczkę którą dotknęliśmy i przesunęliśmy o 5 centymetrów. Szkoda, że tego nie poczułem, bo wtedy faktycznie pojechałbym dla kibiców.
WRC: Jakie są twoje plany na kolejny sezon?
KW: Plany są dobre, zobaczymy jak z realizacją. Rajdy to brutalny sport jeżeli chodzi o finansowanie. Wszystko wskazuje na to, że pojawimy się na większości rund RSMP w Skodzie. Nie wiemy jeszcze w jakiej – czy nowej RS czy starej, ale dobrze nam znanej Evo. Zobaczymy, co przyniosą najbliższe tygodnie.