Ten artykuł powstał w ramach płatnej współpracy z ORLEN.
Podwójne punkty Scuderia AlphaTauri. Piękny dzień w Brazylii
Muszę przyznać, że osobiście jestem fanem formatu sprinterskiego. Chociaż… akurat może nie do końca tego z F1. Ideałem jest dla mnie format występujący w MotoGP. Po pierwsze, dwa treningi w piątek mają znaczenie, bo to czasy osiągane właśnie wtedy decydują o tym, kto trafia do Q2 i będzie walczył o pole position, a kto trafi do Q1 i będzie rozstrzygał między sobą dalsze pozycje na gridzie. W sobotę jest trzeci trening, a następnie kwalifikacje i później sprint. Sprint, który rozgrywany jest po prostu na połowie dystansu wyścigu. No i niedziela – wyścig główny. Grand Prix. Wspaniałe.
W Formule 1 nie do końca jest to czytelne i zrozumiałe. Dlaczego jest 6 weekendów sprinterskich i dlaczego akurat na tych, a nie innych torach? W jaki sposób podejmowane są te decyzje? Dlaczego 6, a nie 3, albo 12? To trochę bez sensu. Albo robimy sprinty w całym sezonie, albo nie róbmy ich w ogóle. Wygląda to trochę tak, jakby sama F1 nie wiedziała, czy właściwie tych sprintów chce, czy nie? Natomiast wracając do sedna, to tak – ja osobiście jestem fanem sprintów. Podoba mi się to, chociaż oczywiście w przypadku F1 to powinno być zdecydowanie udoskonalone.
Zobacz również: Robert Kubica z ekipą WRT wygrywają w Bahrajnie i zostają mistrzami świata!
I właśnie w Brazylii mamy taki weekend sprinterski. Oznacza to, że tak naprawdę sobota jest „wyłączona” z weekendu Grand Prix i jest wyłącznie sprinterska. O godzinie 15:00 rozpoczęły się kwalifikacje, a w zasadzie to sprint shootout. W SQ1 najlepszy był Carlos Sainz przed Lando Norrisem i Lewisem Hamiltonem. W SQ2 do głosu zaczęli dochodzić kierowcy Red Bull Racing – Sergio Perez i Max Verstappen – ale to Norris popisał się najlepszym rezultatem.
A miało być tak pięknie…
Dokładnie o godzinie 15:34 wystartowała trzecia część sprint shootout, czyli SQ3. I znów najlepszy był Norris, który pokonał o 0,061 s Verstappena i o 0,134 s Pereza. Kapitalnie pojechali zawodnicy AlphaTauri, którzy byli prawdziwą sensacją sprint shootout. Yuki Tsunoda zajął miejsce 6., a Daniel Ricciardo był 8. Dość powiedzieć, że zawodnicy ekipy z Faenzy zostawili w pokonanym polu m.in. Ferrari, Astona Martina, Alpine, czy też przedstawiciela McLarena – Oscara Piastriego. Imponujące.
Równie imponujące było tempo AlphaTauri w samym wyścigu sprinterskim. Tsunoda dojechał do mety na 6. miejscu, pokonując m.in. Lewisa Hamiltona, Carlosa Sainza, Oscara Piastriego, czy Fernando Alonso. W pierwszej dziesiątce znalazł się też Daniel Ricciardo, który zajął 9. miejsce, tuż przed swoim rodakiem Piastrim. I znów należy podkreślić, że AlphaTauri było prawdziwą sensacją tego całego sprinterskiego dnia.
Zobacz również: Szalone kwalifikacje przed Grand Prix Brazylii…
Na sprawienie sensacji zasadzał się Lando Norris, który przez cały weekend prezentuje kapitalne tempo. Niestety dla fanów Brytyjczyka i zespołu McLarena, Lando musiał uznać wyższość Maxa Verstappena. Miało być tak pięknie… a wyszło jak zawsze. Trzecie miejsce zajął Sergio Perez, który zwiększył tym samym przewagę nad Lewisem Hamiltonem w klasyfikacji kierowców.
Pora na danie główne…
A już dzisiaj danie główne całego weekendu, czyli wyścig o Grand Prix Brazylii. Tor Interlagos potrafi tworzyć legendy – czy i tym razem takową stworzy? Z pierwszego rzędu wystartują Verstappen i Leclerc i może między nimi dojść do jakiegoś ciekawego pojedynku. Wiele zależy od startu, ale przecież po chwili jest dłuższa prosta, na której można zaatakować. Za nimi ruszy dwójka Astona Martina i tutaj nie spodziewałbym się niczego wielkiego. A już na pewno nie niczego pozytywnego…
Lance Stroll znany jest z tego, że potrafi podejmować głupie i nieodpowiedzialne decyzje. Może nam się okazać, że Kanadyjczyk w przypływie adrenaliny przy dobrym starcie „zdejmie” kogoś z pierwszej dwójki z toru. Mam wrażenie, że ten wyścig straci wiele na tym, że Lando Norris startuje dopiero z 6 pola startowego. Jest to efekt tego, że McLareny wyjechały jako jedne z ostatnich na tor podczas szalonego piątkowego Q3. Kiedy ci z początku przejechali jeszcze okrążenie po suchym, McLareny miały już na torze pierwsze opady deszczu. To uniemożliwiło realną walkę o wyższe lokaty.