Ten artykuł powstał w ramach płatnej współpracy z ORLEN.
F1 w Brazylii to idealne połączenie. Wiemy to nie od dzisiaj
Przyznam szczerze, że Grand Prix Brazylii to jeden z moich ulubionych weekendów F1 w sezonie. Niezwykle podoba mi się układ toru Interlagos. Cała tradycja wokół niego oraz klimat, wyjątkowa atmosfera. Ma się wrażenie, że to nie jest zwykła runda Formuły 1, tylko coś wyjątkowego. Do tego stopnia wyjątkowego, że zawodnicy przygotowują na tę okazję specjalne malowania kasków. Chcą uczcić chociażby brazylijskie legendy tego sportu, a jest w kim wybierać. Ayrton Senna, Nelson Piquet, Emerson Fittipaldi… to tylko kilku z nich.
Weekend w Brazylii jest zawsze bardzo ciekawy, bo ten tor pozwala na piękną walkę. Jest też stosunkowo krótki, więc nie ma tutaj mowy o jakichś szczególnie dużych różnicach czasowych. Interlagos potrafi eksplodować pod względem emocji. Przykładów nie trzeba szukać wcale daleko. Przepychanka Maxa Verstappena z Estebanem Oconem w 2018 roku? Legendarna walka i zyskiwanie pozycji przez Lewisa Hamiltona w 2021 roku? Nigdy nie widziałem lepszego wyścigu, a w zasadzie to dwóch w wykonaniu jednego zawodnika. To była czysta perfekcja.
Tegoroczny weekend z Grand Prix Brazylii rozpoczął się od pierwszego… i jedynego zarazem treningu w trakcie tego weekendu. Najlepszymi czasami popisała się dwójka Ferrari – kolejno Carlos Sainz i Charles Leclerc. Za nimi byli George Russell, oraz… Nico Hulkenberg i Alex Albon. To tylko potwierdza fakt, że nie wszyscy potraktowali tę sesję jakkolwiek poważnie – przynajmniej jeśli chodzi o czasy okrążeń. Chodziło tutaj o to, aby w tym jednym, jedynym treningu znaleźć odpowiednie ustawienia na cały weekend wyścigowy.
Istne szaleństwo…
Później czasu na zmiany już nie było. Po chwili wystartowały kwalifikacje. Pierwsza część czasówki okazała się niezwykle pechowa dla dwójki AlphaTauri. Pomimo dobrej jazdy zarówno Tsunoda, jak i Ricciardo musieli pożegnać się z rywalizacją już na początku. Niezwykle pechowo, bo Japończyk do bezpiecznej pozycji stracił zaledwie 0,044 s, a Australijczyk 0,050 s. To zdecydowanie mniej, niż mrugnięcie okiem. To pokazuje, jak niewiele zabrakło Danielowi i Yukiemu do awansu do Q2. W pierwszej części czasówki odpadli też Logan Sargeant, Guanyu Zhou oraz… człowiek, który w ostatnich pięciu latach najczęściej wygrywał w Brazylii pole position… czyli Valtteri Bottas.
W drugiej części czasówki zaczęły się szachy. Nad tor zaczęły nadciągać ciemne chmury i nikt tak naprawdę nie wiedział, kiedy zacznie padać deszcz. Bo że zacznie padać… wiedział każdy. Na szczęście i Q2 udało się rozegrać w dobrych warunkach. Najlepszym czasem popisał się Lando Norris, co mogło zwiastować nam niesamowite emocje w Q3. Z rywalizacji odpadli Nico Hulkenberg, Esteban Ocon, Pierre Gasly, Kevin Magnussen i Alex Albon. Ale to, co wydarzyło się po chwili…
Nigdy czegoś takiego nie widziałem
W pewnym momencie nad torem zrobiło się tak ciemno, że w bolidach przydałoby się jakieś dodatkowe oświetlenie. Fernando Alonso powiedział przez radio, że „mamy noc”. W wypowiedziach zawodników przewijało się jedno określenie – „nigdy czegoś podobnego nie widziałem”. Oczywistym stało się, że można będzie wykonać maksymalnie jedno okrążenie w Q3 po suchym torze. Natomiast kluczową była tutaj pozycja na wyjeździe z alej serwisowej. Kto ruszył pierwszy, miał szansę. Kto się spóźnił… mógł tej szansy na czyste okrążenie nie dostać.
Oczywiście najlepiej zadanie domowe odrobił Verstappen, który wyjechał na tor jako pierwszy… i wykręcił najlepszy czas. Drugie miejsce zajął Leclerc, kolejne dwie pozycje to dwójka Astona Martina (przy czym Stroll pokonał Alonso) a dalej znalazła się dwójka Mercedesa (Hamilton przed Russellem). Kompletnie sprawę pokpił McLaren. Norris i Piastri – zresztą do spółki z Sergio Perezem – wyjechali na tor jako ostatni. I to załatwiło sprawę, bowiem na przestrzeni kilkunastu sekund nad Interlagos rozpoczął się pogodowy armagedon. O ile Verstappen pokonał okrążenie wciąż we w miarę dobrych warunkach, ci na końcu jechali już w deszczu.
Deszcz to zresztą mało powiedziane. Nad Interlagos miejsce miała jakaś pogodowa anomalia. Potężna ulewa, potworna wichura i gromy lecące z nieba co kilka sekund rozświetlające okolicę. Okolicę, w której przez intensywność opadów nie było widać nic. Nawet budynków, które normalnie ma się na wyciągnięcie ręki. Oczywistym stało się, że to był jeden jedyny przejazd w Q3. Zważając na warunki, na kilka minut przed końcem sesji wywieszono czerwoną flagę i ogłoszono, że sesja nie zostanie wznowiona. To była jedyna słuszna decyzja.
A już dzisiaj dzień sprinterski, niejako wyłączony z weekendu Grand Prix. W sobotę zawodnicy wyjadą na tor o godzinie 15:00 na kwalifikacje do sprintu oraz o 19:30 na sam sprint. Zatem czeka nas kolejna czasówka i kawał dobrego ścigania.