Dostaniesz za to mandat. Nie zdziw się…
Polacy bardzo często są na bakier z przepisami. Można takie zagadnienie podzielić na dwie różne części. Często zdają sobie sprawę z tego, że jakiś przepis istnieje. Ale po prostu – świadomie wybierają, że nie będą go przestrzegać. Ale czasami jest tak, że nie mamy pojęcia o jakimś przepisie. To nieco inna sytuacja. Nie łamiemy go bezczelnie, bo nie mamy o nim pojęcia. Tak naprawdę koniec końców nie ma to żadnego znaczenia. I w jednej i w drugiej sytuacji dostaniemy mandat.
Pretensje można mieć wtedy wyłącznie do siebie. To nie jest tak, że policja ukarze nas za coś, co jest zgodne z przepisami. Nie dostaniesz mandatu, jeśli w terenie zabudowanym przy ograniczeniu prędkości do 50 km/h ty pojedziesz 49 km/h. Nie dostaniesz mandatu, jeśli nie będziesz wyprzedzał na przejściu dla pieszych. I tak dalej. Ale o tym konkretnym przepisie ludzie chyba zapomnieli. Przynajmniej tak mogłoby się wydawać patrząc na drogi. Jedni o nim zapomnieli, inni nie mają w ogóle świadomości, że istnieje, a pozostali łamią go celowo. Do której grupy należysz ty?
Mowa tutaj o przepisie z Art. 18 ustawy Prawo o ruchu drogowym. Ust. 1. mówi o tym, że „kierujący pojazdem, zbliżając się do oznaczonego przystanku autobusowego (trolejbusowego) na obszarze zabudowanym, jest obowiązany zmniejszyć prędkość, a w razie potrzeby zatrzymać się, aby umożliwić kierującemu autobusem (trolejbusem) włączenie się do ruchu, jeżeli kierujący takim pojazdem sygnalizuje kierunkowskazem zamiar zmiany pasa ruchu lub wjechania z zatoki na jezdnię”.
Coś dzwoni, ale w którym kościele?
No tak. W tym momencie pewnie wielu z was się przypomniało, że rzeczywiście jest taki przepis. Co z tego, że autobus stoi na przystanku. Co z tego, że sygnalizuje zamiar włączenia się do ruchu, lub zmiany pasa? Mam takie wrażenie, że wielu kierowców i tak go nie wpuści. Dlaczego? A to już jest zupełnie inne pytanie – pytanie innej natury. Przyczyny takiego zachowania mogą być na pewno dwie. Pierwsza z nich – nie wpuścimy go, bo będzie przed nami jechał zbyt wolno. Kto z was tak robi?
Nie chcemy wpuścić takiego autobusu bo jesteśmy przekonani o tym, że będziemy się za nim później wlekli. Nikt z nas tego nie lubi, prawda? Druga opcja to to, o czym już wcześniej dzisiaj wspomniałem. Mianowicie – nie wpuścimy go, bo nie mamy w ogóle pojęcia, że taki przepis istnieje. Nie mamy pojęcia o tym, że zgodnie z ustawą Prawo o ruchu drogowym taki autobus, czy trolejbus, powinniśmy wpuścić do ruchu. On wyjeżdżając z zatoczki z kierunkowskazem ma przed nami pierwszeństwo.
Pod pewnym warunkiem…
Oczywiście, to nie jest tak, że ten przepis działa zero-jedynkowo. Bowiem ust. 2. tego artykułu mówi o tym, że „kierujący autobusem (trolejbusem), o którym mowa w ust. 1, może wjechać na sąsiedni pas ruchu lub na jezdnię dopiero po upewnieniu się, że nie spowoduje to zagrożenia bezpieczeństwa ruchu drogowego”. To działa w dwie strony. Kierujący autobusem musi się upewnić, czy może bezpiecznie się włączyć do ruchu. Natomiast kierowca samochodu jest obowiązany, aby mu to umożliwić.