W każdej motoryzacyjnej historii znajduje się ziarno prawdy, dlatego jest bardzo możliwe, że przynajmniej raz, ktoś próbował jeździć samochodem i eksperymentować z poziomem zużycia filtrów. Z punktu widzenia aktualnej wiedzy zdajemy sobie sprawę z tego, że takie podróże mają bardzo negatywne skutki dla jednostki napędowej. Dlatego poszukiwanie oszczędności i podejmowanie się eksperymentów to jest niekoniecznie dobry pomysł.
Wessanie filtra powietrza – spektakularna katastrofa
Zwykle dotyczy to doładowanych silników o dużej mocy w pojazdach dostawczych i ciężarowych. Gdy filtr jest pełen zanieczyszczeń i traci przepustowość, stopniowo jest „zasysany” do układu dolotowego. Początkowo deformuje się, a w końcu pęka, a jego fragmenty mogą trafić do wnętrza silnika – nawet do komór spalania. Zapylone powietrze szybko uszkodzi delikatne czujniki przepływu (np. przepływomierze) i może doprowadzić do powstania rysek na tulejach cylindrowych. Co gromadzi się na filtrze powietrza, zwykle ma formę piasku. Nikt chyba nie chciałby czegoś takiego wsypać do układu dolotowego.
Czy można jeździć bez filtra powietrza?
Jednostki napędowe potrafią wytrzymać wiele i bywają one zaskakująco odporne na błędy użytkowników. Jazda bez filtra powietrza jest możliwa, jednak zgodnie z powyższym opisem jest ona bardzo szkodliwa dla silnika. Dlatego powtarzamy, jak mantrę, że regularne wymienianie wszystkich filtrów wraz z płynami eksploatacyjnymi to najlepsza droga do korzystania z trwałego silnika.
Wszelkie oszczędności na jakości filtrów i oleju potrafią bardzo szybko się zemścić, ponieważ tracą one swoje fabryczne właściwości w zastraszająco szybkim tempie. Potrzebna jest ich kolejna wymiana, co generuje dalsze koszty. Sumarycznie stworzona oszczędność na podzespołach jest mocno dyskusyjna, ze wskazaniem na brak podstaw logicznych takiego postępowania.
źródło: PZL Sędziszów