F1 nie bierze jeńców
Operatorzy restauracji zlokalizowanych wzdłuż nowego toru miejskiego w Las Vegas będą musieli zapłacić swego rodzaju karę dla F1, aby móc gościć klientów we własnych lokalach. Wygląda na to, że Formuła 1 w ostatnich latach faktycznie mocno się zmieniła… Otworzyła się na nowych, młodszych kibiców, oderwała się od ery Berniego Ecclestone’a.
Nowi właściciele przejęli jednak od byłego bossa jedno – chęć maksymalnych zysków. Dzięki dziedzictwu Ecclestone’a kontynuują pracę w sposób, z którego Bernie może być bardzo dumny.
Jak dowiedział się New York Post, maszyna ta jedzie dalej. Wyobraźcie sobie, że jesteście właścicielami restauracji, a tuż przed nią odbywa się wyścig F1. To świetna wiadomość, prawda? Z pewnością przybędą do niej tłumy, a ty sam będziesz miał doskonały widok na rywalizację. Przez te kilka dni trwania weekendu Grand Prix będziesz mógł też sporo zarobić. A może jednak nie?
Chodzi o ogromne pieniądze
Sytuacja właścicieli firm nie jest taka prosta. Według źródeł cytowanych przez New York Post, restauratorzy znaleźli się pod dużą presją. Formuła 1 żąda od nich zapłaty 1500 dolarów za miejsce w restauracji. To ponad 6 tysięcy złotych – za jeden stolik! A w Las Vegas nie brakuje restauracji, które są w stanie pomieścić i 1500 osób. W takim przypadku mówimy już o 1 milionie złotych odszkodowania.
F1 nie może jednak zabronić prowadzenia ci własnego pubu czy restauracji. Kierownictwo grozi jednak restauratorom, że jeśli nie zapłacą, postawią trybunę, dodatkowe barierki, czy oświetlenie tuż przed oknami. Zrobią po prostu wszystko, aby nic nie było widać z danej restauracji.
Dzięki tym wątpliwym praktykom Formuła 1 chce zyskać jeszcze więcej pieniędzy z Grand Prix Las Vegas. Ceny biletów już są najwyższe w historii – na trybunach zaczynają się od 2500 dolarów, czyli około 11 tys. złotych.