Przygoński zmierzy się z trudnościami
– Organizator co roku zapowiada, że będzie trudniej. W tym roku mamy kilka nowych rzeczy, które mogą mieć spory wpływ na wynik. Pierwsza kwestia to dłuższe zawody. Mamy piętnaście dni ścigania. Dwa dodatkowe dni sprawiają, że mamy do przejechania więcej o 1100-1200 kilometrów. To duża zmiana, nawet jeśli teren będzie łatwy. Organizator ograniczył też liczbę słabszych zawodników. Oznacza to, że mógł zaplanować trudniejszą trasę. My jako czołówka jedziemy odcinek około cztery godziny. Ci słabsi spędzają na trasie dziesięć godzin. Trzeba znaleźć sposób, by każdemu zapewnić bezpieczeństwo. Teraz obawy o to, że ktoś nie poradzi sobie z trasą będą mniejsze.
– Jestem ciekaw zmienionej książki drogowej. Jej elektroniczną wersję dostajemy pięć minut przed startem odcinka. Nikt nie ma czasu na przygotowania. Znamy tylko długość trasy, ale nie mamy szczegółów. Zmiana na punktach kontrolnych może być nieco niezrozumiała. Na koniec i tak wszyscy musimy przejechać po tej samej trasie. Nie może być tak, że trasa jednego będzie rozdzielona od drugiego o 300 metrów. Ten pierwszy może trafić na większe kamienie i uszkodzić oponę, a drugi pojedzie bez problemów. Punkty muszą być identyczne. Jeśli będą inne w jednej kategorii utrudni to rywalizację. Jeśli np. będę jechał za rywalem, to najlepiej jest pozostawać za nim, bo tak jest najszybciej.
W tym roku zdecydowano się na wprowadzenie bonusów dla zawodników, którzy będą przewodzić stawce i wygrywać poszczególne etapy. Jak do tego odniósł się Kuba Przygoński?
– Będąc jeszcze przed startem mało który zawodnik rozumie wszystkie zmiany. Potrzebne jest spotkanie z organizatorem. Pod kątem sportowym musi być jak najbardziej sprawiedliwie. Jeśli ktoś przejechał trasę z punktu A do punktu B najszybciej, to powinien być zwycięzcą. Jeśli to skomplikujemy, każdy będzie miał problemy ze zrozumieniem zasad. To dwie dziwne zmiany i zobaczymy, czy zadziałają. Organizator szuka różnych trików, by urozmaicić rywalizację.
– Zbyt duża wiedza, która teraz nic nie wniesie, sprawi, że będę tylko dokładał stres. To nie jest potrzebne. Najważniejsze, że mamy nowy samochód, który jest prototypem i ma sporo niewiadomych. Na razie koncertuję się na zespole, a nie na całej otoczce. Ostatecznie i tak muszę po prostu jechać jak najszybciej. wszystko sprowadza się do tego.
Nowy samochód, niezmienne cele
– W tym roku jedziemy nowym samochodem, prototypem X-Raidu zbudowanym na bazie Mini. Z seryjnym autem łączą go tylko tylne lampy, klamki i znaczek. Całość to konstrukcja rurowa obłożona kewlarem i karbonem. Mamy za sobą 1000 kilometrów testów. Auto jest szybkie, mocne i świetnie się prowadzi. Zmieniono geometrię zawieszenia i pozbyto się zbędnych kilogramów. Na razie wygląda dobrze, ale zobaczymy, gdzie będziemy w porównaniu do reszty. To auto nigdy nie rywalizowało na zawodach. Na testach sprawdziłem pomysły inżynierów i wszystko działało. Jesteśmy optymistycznie nastawieni. Na samy rajdzie mogą wychodzić nowe problemy, ale musimy sobie z nimi radzić.
– Cel jest najwyższy. Walka o podium jest w zasięgu ręki. Muszę tylko zaliczyć dobry rajd i wszystko musi pójśc po naszej myśli. Samochód również musi działać. Toyota i Prodrive w tym roku będą miały moc mniejszą o 30 KM. To sporo. Audi pozostanie z tym, co miało. To niewiadome, które wyjdą na zawodach. Jadąc Dakar z tyloma znakami zapytania stawka będzie cały czas się mieszać. Każdy będzie miał jakieś problemy i jest bardzo ciekawy zbliżającej się walki.
Taktyka
– Prolog to dobra rzecz. Na jedenastokilometrowej próbie stawka układa się naturalnie. To dobra i sprawiedliwa próba. Oczywiście można pojechać taktycznie i zwolnić, by startować jako 15-20 zawodnik. Nie wiesz jednak, czy czeka się jazda po drogach czy piasku. Jeśli po drogach będziesz walczył w kurzu. Na piasku jest dużo łatwiej wyprzedzać. Każdy etap będziemy planować z inżynierami, pilotem i szefem zespołu.
– Podobnie jak większość zawodników patrzymy maksymalnie na następny odcinek. Nie ma sensu myśleć o tym, co będzie za pięć dni. Można mieć bardzo dobry albo bardzo zły dzień. Wówczas zmienia się cała percepcja. Gdy nie jedziesz z czołówką musisz wyprzedzać. To zmienia taktykę, którą należy planować na bieżąco.
– Wszystko się zmienia. Dobrze, że zmiany technologiczne się pojawiają. Z roku na rok mamy lepszy, bardziej niezawodny sprzęt. To sprawia, że trasa musi stawać się trudniejsza. Gdybyśmy wrócili na trasę sprzed dwudziestu-trzydziestu lat, dziś byłaby banalnie łatwa. Zmieniła się też technika jazdy. Organizator musi z każdym rokiem utrudniać rywalizację. Wszystko łączy się w to, by walka była jak najbardziej zaskakująca. Odcinek dakarowy składa się ze stu kilometrów dojazdówki, która asfaltowymi drogami prowadzi z biwaku na odcinek. Następnie jedziemy około 400 kilometrów odcinka i ponownie sto kilometrów dojazdówki. Wszystko ma wpływ na to, jak przetrwasz rywalizację. Jazda po dojazdówkach też jest męcząca. Codziennie 6-7 godzin trzeba wytrzymać i to sprawia, że zawody są trudne.