Problem cały czas ten sam
Samochody elektryczne już dawno temu podzieliły środowisko motoryzacyjnych ekspertów. Jedni uważają je za egkologiczne, proste w konstrukcji i bezawaryjne pojazdy, którymi nawet kilkusetkilometrowe trasy można pokonywać za grosze. Inni nie mają dla nich litości twierdząc, że ze względu na zastosowane do ich produkcji ogniwa wcale nie są dużo bardziej „zielone” od swoich spalinowych odpowiedników. Mało tego – mogą na nie pozwolić sobie tylko osoby z zasobnym portfelem.
Właściciele aut elektrycznych twierdzą, że wystarczy na kilka tygodni przesiąść się do takiego pojazdu, aby na dobre zapomnieć o samochodach napędzanych jednostkami benzynowymi czy Diesla. Jak się jednak okazuje, nie jest to do końca prawdą, a wielu z nich decyduje się na powrót do jednostek konwencjonalnych.
Naukowcy Scott Hardman i Gil Tal z Institute of Transportation Studies na Uniwersytecie Kalifornijskim opublikowali w magazynie Nature bardzo ciekawy raport w tym temacie. Panowie przeanalizowali zakupy samochodów elektrycznych i hybrydowych typu plug-in w Kalifornii do 2021 roku. Następnie na podstawie badań środowiskowych obliczyli, ilu ich właścicieli wróciło do napędu spalinowego. Liczby te są zaskakująco wysokie – aż 20% kupujących hybrydy typu plug-in chciało z powrotem silnik spalinowy. Z nabywców samochodów czysto elektrycznych było to prawie tyle samo – 18%.
Ankietowani argumentując swoje niezadowolenie z aut elektrycznych najczęściej podkreślali, że największy problem stanowi dalej ich ładowanie. W wielu bowiem gospodarstwach domowych w Kalifornii nie ma instalacji trójfazowej, posiadającej napięcie 230/400 V – nazywanej potocznie siłą. A ta jest niezbędna do ładowania tego typu pojazdów, jeżeli chcemy zrobić to relatywnie szybko. Stacje ładowania aut elektrycznych są zaś według ich właścicieli notorycznie przepełnione. Problem więc od wielu lat cały czas pozostaje ten sam – ładowanie, ładowanie i jeszcze raz – ładowanie.