OK – powiedzieć o Eryku, że on sportowo wzrasta, rośnie, to już w pewnym sensie jest niedopowiedzenie. Swojego pierwszego quada dostał w wieku 4 lat. Aktualnie ma już przejechane tysiące kilometrów w sportowym trybie – czy to w rajdach terenowych, czy w drifcie. Jednocześnie wciąż jest w wieku, który na pełny rozwój pozwala. I ten rozwój jeszcze przez kilka ładnych lat będzie bardzo intensywny. Wykonana praca w takim wieku będzie „oddawać” w ekspresowym tempie.
W maju Goczał był gościem jednego z programów śniadaniowych w telewizji. Powiedział wtedy, że jedynym, co powstrzymuje go przed wypłynięciem na szerokie wody – i docelowo przed Rajdem Dakar – jest brak prawa jazdy. Mówił wtedy od razu – zdaję w listopadzie, w styczniu będę na Dakarze. Jak powiedział, tak zrobił.
– Za pierwszym razem zdałem egzamin na prawo jazdy i egzamin na licencję zawodnika, co pozwoli mi pojawić się na starcie najtrudniejszego rajdu świata jako najmłodszy kierowca w historii – napisał dziś na swoim profilu na Facebooku Eryk Goczał. W karierze młodego zawodnika otwiera się nowy rozdział, który on zdefiniuje po swojemu – co najważniejsze, mając już ogromne doświadczenie.
„Tryb ultra-wszechstronność”
Goczał od kilku lat pojawia się na trasach rajdów terenowych. Swojego Mavericka zna pewnie lepiej, niż własną kieszeń. Ba – wypowiedzi pozostałych członków Energylandia Rally Team wskazują na to, że to właśnie młody kierowca rozumie ten pojazd najlepiej – również pod kątem mechanicznym. To on podpowiada jak ustawić auto – on ma najlepszy kontakt z inżynierami, z którymi rozumie się niemal bez słów.
Z powodzeniem startuje też w drifcie. Został mistrzem Polski, a następnie został zaproszony do Drift Masters Grand Prix, czyli największej driftingowej ligi świata. Mówimy o kierowcy, który z powodzeniem odnajduje się w dwóch skrajnie różnych dyscyplinach motorsportu. Bo przecież czym innym jest drift, gdzie prędkości może nie są duże, ale kluczowa jest chirurgiczna precyzja przejazdów w poślizgu na asfalcie w ultramocnym samochodzie i operowanie gazem, a czym innym są rajdy terenowe, gdzie załogi ścigają się po bezdrożach, po piasku i błocie.
Warunki różniące się o 180 stopni. Inna nawierzchnia, inne samochody, inna specyfika dyscypliny, inny poziom koncentracji, inne opony, inne problemy, inne wyzwania. W drifcie i w rajdach terenowych wszystko jest inne. Tylko wybitny pod względem umiejętności kierowca zrozumie od podstaw zarówno jedną, jak i drugą dyscyplinę. Ba – zrozumie i tę wiedzę będzie potrafił wykorzystać. Goczał jest zawodnikiem, który pomimo młodego wieku, wie o co w tym chodzi.
W kupie siła…
Zawsze imponuje mi przywiązanie całego Energylandia Rally Team do wartości. Są to ludzie pełni energii i uśmiechu. Ludzie rodzinni i ułożeni. Eryk Goczał oprócz talentu i umiejętności ma jeszcze jedno – bezgraniczne wsparcie rodziny. Wsparcie i zrozumienie, bo przecież jego tata Marek i wujek Michał robią to samo – ścigają się. Ich wewnętrzna walka na etapach to często ozdoba rajdu. Bardzo lubię na to patrzeć. Rywale rywalami. Najpierw muszę pokonać brata… W taki sposób dwóch Goczałów stało się absolutną czołówką Rajdu Dakar w kategorii T4. A teraz dołączy do nich jeszcze ten najmłodszy – trzeci muszkieter.
Występy najmłodszego z Goczałów przyciągają moją uwagę z jeszcze jednego powodu. Rozumie szybką i wyboistą jazdę po bezdrożach, rozumie też precyzyjną jazdę po asfalcie. Doskonale czuje samochód, rozumie go pod kątem mechanicznym, inżynieryjnym i technicznym. Wie co to prędkość i wie co to kontrolowany poślizg. Nie tylko wie – on to wszystko rozumie i odpowiednio wykorzystuje. I wiecie, o czym myślę?
W momencie, w którym Goczał zdecydowałby się na rajdy samochodowe, w mojej ocenie w mgnieniu oka byłby w czołówce. Po chwili mogłoby się okazać, że umiejętnościami przeskoczył już polskie podwórko. Już ma zaplecze. I nie piszę tutaj o finansach. Piszę o zapleczu umiejętności i wiedzy w absolutnie każdych warunkach.