Polskie flagi w Chile
– Nigdy nie zapomnę jednej sytuacji. To było podczas Dakaru, jeszcze w Ameryce Południowej. Chile. Niezwykle ciężki oes, bardzo wysoko, skrajnie trudne warunki. Kończę etap, zaczynam dojazdówkę i co widzę? Całkiem sporą grupkę facetów wiwatujących i machających polskimi flagami! Okazało się, że paru chłopaków pracowało niedaleko w kopalni miedzi. Dowiedzieli się, że będę tamtędy jechał i wyszli mi na spotkanie. Zatrzymałem się, pogadaliśmy chwilę, pstryknęliśmy fotki. Takie chwile zostają w głowie na zawsze – przyznał w rozmowie dla Red Bulla.
Wirtualnie czy realnie?
Kierowca startujący w barwach PKN ORLEN odniósł się także do wirtualnych relacji z kibicami: – Myślę, że to fajna forma kontaktu. Jej siłą jest prostota i powszechność. Dziś w niemal każdym miejscu na świecie można połączyć się z Internetem i być na bieżąco. Media społecznościowe mają wielki potencjał. Trzeba rozważnie używać tych narzędzi, ale nie ulega wątpliwości, że sieć daje mnóstwo możliwości. Z jednej strony ten kontakt jest ograniczony, bo obie strony kryją się za ekranem komputera albo wyświetlaczem telefonu, ale z drugiej, interakcja jest bezpośrednia, bo z każdym można porozmawiać.
– Liczy się właśnie to, że rozmowy są bezpośrednie. Coś się dzieje, ktoś może zadać pytanie i uzyskać szybką odpowiedź z pierwszej ręki. To jest fajne. Widzę, że wielu kibiców czerpie sporo informacji z moich komunikatów, odpowiedzi, filmików itp. Bywa, że wymieniamy się uwagami, a nawet pomysłami na kolejne akcje. Warto zatem doceniać media społecznościowe, ale wiadomo. Nic nie zastąpi kontaktu w świecie realnym. Zawsze zwykła rozmowa twarzą w twarz, spojrzenie sobie w oczy, uśmiech i to wszystko, co dzieję się w realnym świecie będą najlepsze. Bywa też, że te sfery się uzupełniają, bo przy okazji różnych imprez podchodzą ludzie i pytają o szczegóły dotyczące spraw, które poruszałem w social mediach. Wiele razy byłem zaskoczony, jak uważnie kibice potrafią słuchać tego, co przekazuję na swoich kanałach – zakończył.