Kupił Teslę, ale samochód go rozczarował więc postanowił ją oddać
Jest wiele rzeczy, za które Teslę krytykowano, ale nie ulega kwestii, że oferuje najlepiej sprzedające się samochody. Czasami jednak to słuszna krytyka, która być może w efekcie poprawi to, co wymaga pilnej zmiany. Zakup Tesli to dla wielu spełnienie marzeń, ale jego realizacja i doświadczenia za kierownicą sprawiają, że bywa wielkim rozczarowaniem.
Tak było z właścicielem nowego Modelu X, który jest wielkim fanem Tesli. Podobnie jak tysiące innych wybrał Teslę jako środek transportu ze względu na oferowany zasięg i bezpieczeństwo, jakie oferuje. Kiedy samochód trafił w jego ręce 28 lutego, okazało się, że nawet fan Tesli nie może znieść niedomagań samochodu. Nawet perspektywa taniego pokonania dystansu ponad 600 km nie była w stanie przyćmić negatywnego wrażenia.
Głównymi problemami był zasięg i wadliwie wykonane drzwi. Kiedy po raz pierwszy pokonał Teslą dystans 800 m, wskaźnik zasięgu Modelu X spadł aż o 24 km. Ponadto klient uzyskał błędne informacje od Tesli, jeśli chodzi o cenę montażu instalacji ładowania. Okazało się, że „kosztowałoby 10 razy więcej, niż twierdzili przedstawiciele handlowi Tesli”, gdyby chciał ją zamontować w miejscu zamieszkania.
Dlatego zaledwie trzy dni po zakupie postanowił samochód zwrócić i skorzystać z reklamowanej przez Elona polityki zwrotów.
Laweta Tesli odebrała samochód, ale firma nie chce potwierdzić tego faktu
Niezadowolony klient postanowił skorzystać z oferowanej przez Teslę polityki zwrotów. Firma przyjechała i odebrała samochód dopiero 8 marca. Za radą swojego banku właściciel poinformował firmę o wstrzymaniu procesu zakupu Modelu X i otrzymał od przedstawiciela firmy Tesla informację, że jego zwrot pieniędzy jest w trakcie realizacji.
Tyle że nic takiego się nie wydarzyło, a dni zamieniły się miesiące. W tym czasie klient dostawał losowe powiadomienia o konieczności odebrania samochodu z serwisu (twierdzi, że nigdy nie autoryzował serwisu; jak mógłby, skoro zwrócił samochód?). Przestał nawet spłacać raty za samochód, co musiał wznowić lub ryzykować utratę punktów kredytowych. Po trzech miesiącach bezskutecznych starań złożył pozew przeciwko firmie Tesla. Co wcale nie okazało się proste.
Ku jego zaskoczeniu, zamiast postępowania sądowego, poinformowano go, że jego sprawa zostanie skierowana do alternatywnego procesu rozstrzygania sporów. Podpisując dokumenty w celu odebrania swojego Modelu X, właściciel wyraził zgodę na klauzulę arbitrażową.
Od tego czasu upłynęły dwa lata, jak czeka na zwrot pieniędzy od Tesli. W tym czasie wziął w leasing Priusa, jako środek transportu, a raty za Teslę Model X wciąż znikają z jego konta. Ponadto, co jakiś czas dostaje powiadomienia z serwisu, że musi odebrać swój pojazd. W jednym z przypadków, gdy otrzymał przypomnienie o „zakończonym serwisie”, wykonał ping lokalizacyjny przez aplikację Tesli, aby sprawdzić, gdzie znajduje się Model X. Okazało się, że znajdował się on niecałe 20 km od jego domu, na złomowisku. Było to w lutym tego roku.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że Tesla nawet nie chce potwierdzić, że odebrała samochód. Czy może być jeszcze coś gorszego? Nieszczęsny klient, który zapłacił za Model X i spłaca go, chociaż od dwóch lat go nie ma, nie przestał być fanem Tesli.
„Po tym wszystkim, przez co przeszedłem, nadal bardzo wierzę w Teslę, Elona Muska i samochody elektryczne” – powiedział cytowany przez Jalopnika