Jak informuje „Financial Times” tak desperacki ruch jak zatrzymanie fabryk w Europie przez największych gigantów na rynku motoryzacyjnym był tylko kwestią czasu. Powody takiego stanu rzeczy są trzy. Po pierwsze nie ma już jak dostarczyć niezbędnych części (takich jak chociażby okablowanie) z okupowanej przez Rosjan Ukrainy.
Kolejna kwestia jest taka, że wszystkie potrzebne zapasy komponentów zgromadzone w Monachium i Wolfsburgu po prostu się skończyły, a magazyny święcą pustkami. I na końcu wreszcie – nie ma tych zasobów jak uzupełnić, ponieważ wszyscy ukraińscy kierowcy ciężarówek ze względu na mobilizację nie mogą opuścić swojego kraju.
Problem okablowania, które produkowane jest w Ukrainie jest krytyczny. Bez tego koncerny nie są w stanie ruszyć z produkcją ani jednego modelu. – powiedział dla Financial Times Alexandre Marian – dyrektor zarządzający firmy konsultingowej AlixPartners.
Dlaczego ten rodzaj części jest kluczowy?
Dlaczego akurat okablowanie jest w tym przypadku aż tak istotne? Problem polega na tym, że większość części można wyprodukować bez większych przeszkód w innych fabrykach niż te, które zlokalizowane są w Ukrainie. Ale nie okablowanie.
Ten komponent różni się w zależności od każdego modelu samochodu i musi być dopasowany idealnie – co do milimetra. Okablowanie jednego samochodu składa się z 3 tys. elementów, w tym jego zacisków, klamer mocujących i wsporników. Jego długość natomiast może wynieść nawet 3 km. To powoduje, że wyspecjalizowany zakład który odpowiada za jego dostarczenie na linie montażowe, bardzo ciężko jest zastąpić, a wybudowanie nowej fabryki może trwać nawet pół roku.
Dodatkowo jak informuje „Frankfurter Allgemeine Zeitung” – zakłady BMW w Dingolfing i Monachium, a także fabryka silników w austriackim Steyr oraz fabryka Mini w Oksfordzie muszą wstrzymać działalność.
Klienci będą czekać
Niestety po niewygaszonej jeszcze pandemii koronawirusa, wojna w Ukrainie to kolejny cios dla producentów samochodów. Najgorsze jest jednak to, że bardzo ciężko przewidzieć, kiedy to wszystko się skończy.
Jedno jest jednak pewne – na nowe samochody klienci będą musieli poczekać dodatkowe kilka, a być może nawet kilkanaście miesięcy. Można też być niemal pewnym tego, że nowe auta będą sporo droższe, niż chociażby na początku tego roku.