Wszystkiemu winna jest logistyka?
Świat kilkadziesiąt lat temu zdecydował się na ruch, który z punktu widzenia tamtej epoki był z pozoru bardzo dobry. Kraje Azji pracowały za mniejsze pieniądze z dużą efektywnością. Wystarczyło jedynie podciągnąć jakość, żeby globalny przemysł otrzymał jedną wielką montownię pod motoryzację, przemysł technologiczny i odzieżowy. Niestety w obecnej sytuacji, w której zerwane łańcuchy dostaw i nowe ogniska chorobowe przerywają produkcję w Azji, odczuwa to praktycznie cała światowa gospodarka.
W tym momencie okazuje się, że podzielenie Ziemi na bloki specjalizujące się w produkcji określonych dóbr mogłoby być nieco lepszym rozwiązaniem, ale stworzenie nowych fabryk, przeszkolenie ludzi i przeniesienie części infrastruktury wymaga czasu oraz pieniędzy. Tych ostatnich nie można łatwo i szybko zarobić, ponieważ sprzedaż samochodów spada. Produkcja jest utrudniona również przez ogromne niedobory mikroczipów na rynku. Dlatego niemal każda ze stron tego procesu od producenta, przez dostawców do klientów ma związane ręce, ogromny paradoks.
Motoryzacja zrobi krok wstecz?
Podstawą funkcjonowania każdego koncernu motoryzacyjnego jest zarobek. Dawniej dostosowano produkt do oczekiwań i możliwości światowej gospodarki. Po drugiej wojnie światowej w Europie rozpoczęła się produkcja małych, stosunkowo tanich samochodów, które miały pomóc w odbudowie kraju. Z czasem zaczęliśmy tworzyć większe, droższe i bardziej zaawansowane technologicznie modele.
W Stanach Zjednoczonych w latach 40. i 50. XX wieku motoryzacja wspólnie z gospodarką przeżywała prawdziwy rozkwit. To właśnie wtedy powstała epoka „skrzydlatych” aut z dużymi silnikami. Ogromne pojemności jednostek napędowych i długości nadwodzia na poziomie łodzi skończyły się w czasie kryzysów paliwowych. Producenci musieli zrezygnować z tego, co było wcześniej domeną amerykańskiego rynku, ponieważ zmieniły się okoliczności.
Produkcja prostszych samochodów rozwiązaniem problemu?
Gdy się nie ma, co się lubi to wiadomo… Może to jest odpowiedni moment, żeby zacząć produkować samochody takie, jakie możemy, a nie jakich oczekujemy? Przestoje w fabrykach to ogromne straty, z kolei rynek po wychodzeniu ze stanu zamrożenia zaczyna domagać się nowych narzędzi do rozwoju. Być może budowanie samochodów bez systemów inforozrywki, bardziej w klimacie lat 90. XX wieku to rozwiązanie na problemy z mikroczipami?