Zacznijmy od początku. Kobieta podróżuje samochodem osobowym. Wraz z nią na pokładzie są jeszcze dwie inne kobiety oraz dwuletnie dziecko. Nagle kobieta chce skręcić w lewo. Tam porusza się kierowca ciężarówki, który ma pierwszeństwo. Kobieta nie ustępuje tego pierwszeństwa, wjeżdża prosto pod ciężarówkę. Wszyscy pasażerowie samochodu osobowego zginęli.
Winny? Według sądu był nim kierowca ciężarówki! Dlaczego? A no dlatego, że nie jechał z dozwoloną prędkością 50 km/h, tylko około 90 km/h. Według prokuratora to bezpośrednio doprowadziło do wypadku, bo rzekomo gdyby nie ta prędkość, to kobieta zdążyłaby przejechać przez drogę. Czy wy też tak uważacie? No właśnie… Chyba niezupełnie.
Gdzie tutaj jest jakiś proces zadaniowo-skutkowy? Na chłopski rozum, winny jest zupełnie kto inny. OK – winne są obie osoby. Z jednej strony kierowca powinien jechać wolniej. A z drugiej – kto się nie popatrzył? Kto nie ustąpił pierwszeństwa i wjechał prosto pod ciężarówkę? OK, wyrok sądu jest jaki jest. Rok pozbawienia wolności dla kierowcy. Ten się nie przyznaje do winy. I co najciekawsze, obie strony złożyły już odwołanie. I obrońca kierowcy, który nie zgadza się z jego winą i prokurator, który chce 4 lat pozbawienia wolności…