Samochody elektryczne doszły do ściany
Jeremy Michalek, profesor inżynierii i polityki publicznej na Uniwersytecie Carnegie Mellon, jest dokładnie takiego zdania. Kierujący Grupą Elektryfikacji Pojazdów profesor ostrzega przed wyolbrzymionymi prognozami. Z nich dowiadujemy się, że samochody elektryczne wciąż będą rozwijane w tym samym tempie.
Główne argumenty profesora dotyczą produkcji i wyceny baterii. Choć w ostatnim czasie nastąpił w tym segmencie ogromny rozwój, a ich cena spadła, to dynamika tych zmian jest niemalże na wyczerpaniu. Nawet usprawnienia procesu produkcyjnego, które pomogły obniżyć koszty baterii, osiągają pułap, poza który nie mogą wyjść.
Profesor zwraca uwagę na to, że firmy samochodowe muszą zarabiać. Tak więc inkasowanie za baterie mniej, niż wynosi ich koszt, nie będzie miało sensu. Oszczędności nie będą więc niskie nawet ze względu na wydajne procesy produkcyjne. Samochody elektryczne stają się coraz tańsze, aczkolwiek wynika to tylko z potrzeby zysku – i z pewnością nie będą tanieć w najbliższych latach.
Tesla świetnym przykładem
Taka sytuacja ma miejsce już dziś, a nawet wiodący producent, Tesla, za swoje auta nie zarabia tyle, ile sprzedając kredyty emisyjne innym producentom. Jednakże, im więcej marek zacznie pojawiać się na tym rynku, tym większa będzie konkurencja.
Wszystko to oznacza, że samochody elektryczne i ich ceny nie będą maleć w znaczącym stopniu. W rzeczywistości, ceny mogą wzrosnąć, jeśli ceny materiałów wzrosną. Lub jeśli rządy zdecydują się przestać wspierać przemysł, choć to nie wydaje się być aż tak poważnym zagrożeniem.