Główny Inspektorat Transportu Drogowego wprowadził odcinkowy pomiar prędkości na A1 20 stycznia. Pierwsza strefa pomiaru to odcinek z Tuszyna (pod Łodzią) do Piotrkowa Trybunalskiego. Odcinek ten ma prawie 16 kilometrów. Drugi prowadzi z Kamieńska do obwodnicy Częstochowy, co daje odciek o długości 41 kilometrów. Kierowcy muszą uważać…
Statystyki budzą wręcz grozę. Z informacji „Dziennika Zachodniego” wynika, że dziennie na tych odcinkach rejestruje się 1400 przypadków przekroczenia prędkości. Pod koniec lutego pojawiła się informacja, że odnotowano tam już 42 tysiące takich wykroczeń. Odcinkowy pomiar prędkości na A1 stał się najbardziej dochodowym tego typu systemem w całej Polsce.
Istnieją dane, przytaczane przez „Dziennik Zachodni”, mówiące o tym, że przed wprowadzeniem odcinkowego pomiaru prędkości 90% kierowców przekraczało na odcinku między Częstochową a Tuszynem prędkość. Teraz ten trend się odwraca, natomiast liczby wciąż są ogromne. I właśnie o to chodziło zarządcom budowy A1. Jak się podkreśla, po tym terenie porusza się wiele ludzi i ciężkich maszyn, stąd ograniczenie do 70 km/h. Tymczasem rekordziście zmierzono tam ponad 200.
Jak działa odcinkowy pomiar prędkości?
To stosunkowo łatwe. Na początku odcinka mamy jedną kamerę, na końcu drugą. Przyjmijmy, że odcinek ma 10 kilometrów i obowiązuje na nim dopuszczalna prędkość 50 km/h. Prosta matematyka mówi nam, że jadąc przez te 10 kilometrów z prędkością maksymalną, czyli 50 km/h, będziemy jechać 12 minut. System robi zdjęcie na początku odcinka, potem na końcu. Jeśli otrzyma informację, że przejechaliśmy ten odcinek np. w 10 minut, wiadomym będzie, że jechaliśmy za szybko – ze średnią prędkością 60 km/h. To automatycznie doprowadzi do mandatu.
Z drugiej strony… chodzi o czas. Wracamy do naszej przykładowej sytuacji. Odcinkowy pomiar prędkości na 10 kilometrach, ograniczenie do 50 km/h, co daj minimalny czas na przejazd na poziomie 12 minut. Przez pierwsze 8 kilometrów odcinkowego pomiaru możemy jechać sobie nawet 100 km/h. Taki odcinek zajmie nam około 5 minut. Wtedy możemy stanąć na boku, odczekać 7 minut i znów jechać 100 km/h. Teoretycznie przekraczając dopuszczalną prędkość dwukrotnie na całym odcinku, nie dostaniemy mandatu, bo czas przejazdu, a zarazem średnia prędkość na odcinku, się zgadza.
Oczywiście najłatwiej jest jechać z dozwoloną prędkością. Jeśli mamy ograniczenie do 50, jechać 50, albo nawet 48. Wtedy nie musimy się absolutnie niczym przejmować. O odcinkowym pomiarze prędkości informuje dokładnie ten sam znak, który informuje o fotoradarze. Z tym, że w tym przypadku będzie pod nim jeszcze biała tabliczka informująca o tym, jak długi jest odcinek pomiaru.