W kilku ostatnich latach narodziła się i nieco zgasła jedna z gwiazd polskiej piłki nożnej – Krzysztof Piątek. W odniesieniu do niego użyto kiedyś takich słów, że Krzysztof nigdy nie był tak dobry, jak nam się wydawało w jego najlepszym okresie, ale też nie jest tak zły, jak nam się wydawało w okresie, kiedy grał słabiej. Co diesel ma z tym wspólnego?
Wobec tego paliwa można użyć w sumie podobnych słów. Diesel nie jest tak trujący, jak twierdzą niektórzy nawiedzeni eko-terroryści, ale też na pewno nie jest tak czysty, jak wydaje się jego największym obrońcom. Czy jest szkodliwy? Tak. Czy inne paliwa też są szkodliwe? Oczywiście, to nie podlega dyskusji.
Jeszcze trzy lata temu linia była taka, że nowe diesle trują nas mniej, niż benzyniaki. Na kanwie dieselgate wykonano wiele badań które tak naprawdę wykazały, że te nowe diesle – OK, nie są zdrowe – ale emitują mniej zanieczyszczeń od silników benzynowych. Twierdzono tak m.in. po obecności filtra cząstek stałych.
No ale ten sam filtr cząstek stałych i tak w pewnym momencie wypala zanieczyszczenia. Specjaliści twierdzą, że spaliny z diesla są równie rakotwórcze, jak np. azbest. WHO podało, że te spaliny mogą bezpośrednio odpowiadać za raka płuc, czy nowotwór pęcherza moczowego.
Diesel to zło?
I być może coś w tym jest. Obecnie twierdzi się, że diesle trują nas o wiele bardziej, niż nam się wydaje. Z czego to wynika? A no z tego, że diesle bronią się filtrami cząstek stałych. One zatrzymują szkodliwe cząstki i wtedy robi się pomiary i wszystko jest OK – auto spełnia określone unijne normy. Ale nikt nie robi badań podczas wypalania/czyszczenia filtra, kiedy wszystkie limity są przekroczone kilkukrotnie.
I nie mówimy tu o jakiejś abstrakcji. Sadza zgromadzona w filtrze DPF „wypala się” średnio co 600/800 kilometrów. Ale badania wskazują, że przy wielu autach jest to już co 400 km i proces wypalania trwa średnio przez 10 kilometrów. Doprowadzamy do tego sami, jazdą „autostradową”, albo silnik sam sobie włącza taki system czyszczenia, kiedy tego potrzebuje. I wtedy robi się problem, bo w takim momencie limity – jak już wspominaliśmy – przekroczone są kilka razy.
Natomiast, wróćmy do początku tej dyskusji – prawdopodobnie nie jest aż tak źle, jak straszą niektórzy, ale też nie jest tak dobrze, jak wydaje się ignorantom. Zawsze w przypadku samochodów wychodzimy od pewnego poziomu. Nie jest tak, że jedne samochody nie wytwarzają trujących spalin, a drugie tak. Wszystkie są trujące – tylko jedne bardziej, drugie mniej. A wiele osób będzie przeciągało tę linę w tym kierunku, który będzie dla nich wygodny. Każda ze stron ma jakieś interesy.
Wszystkie samochody są szkodliwe
Samochody benzynowe też są trujące, też wytwarzają spaliny itd. Samochody elektryczne też, bo przecież same w sobie jadą niby na ekologiczny prąd, ale ten prąd jakoś musi być wygenerowany w elektrowni. Hybrydy mają i silnik elektryczny i spalinowy itd. Nie rozpatrujmy tematu pod kątem rzekomej ekologii, bo to bardzo często są mrzonki.
Wszystkie samochody są w pewnym sensie szkodliwe, wszystkie wytwarzając – bezpośrednio, lub pośrednio – jakieś zanieczyszczenia. Ale na miłość boską, przecież to nie oznacza, że powinniśmy się ich pozbyć i przesiąść na rower.