1 stycznia w życie wejdą normy Euro 6d. Oznacza to ni mniej ni więcej tyle, że duża część producentów na dobre wycofa się z samochodów z naturalnym napędem i przerzuci się na elektryki oraz hybrydy. Kończy się 2-letni okres tymczasowy, więc producenci mieli czas na wprowadzenie zmian. Więc w czym problem?
Problem w tym, że pojawiła się pandemia koronawirusa. Produkcja została częściowo wstrzymana, salony świeciły pustkami. Więc sprawa jest prosta. Producenci mają nadwyżkę samochodów spełniających normę Euro 6d-Temp, ale nie spełniających norm Euro 6d. I do końca roku tego zapasu samochodów na pewno nie uda się sprzedać.
Co prawda istnieje przepis, który jest małą ulgą. Przez rok od czasu wprowadzenia nowej normy można sprzedawać samochody, które zostały wyprodukowane zgodnie ze starą normą. Jak jednak przypomina „Interia” problem w tym, że takie samochody mogą stanowić tylko 1/10 oferty. Czyli sprzedając 10 aut, tylko 1 może być zgodne ze starymi normami, 9 musi spełniać nowe.
Według ekspertów oznacza to, że nawet 800 tysięcy nowych samochodów pójdzie na złom, bo nie będzie możliwości ich rejestracji po 1 stycznia.