Straty linii lotniczych wywołane przez pandemię koronawirusa już szacuje się na 350 miliardów dolarów. To na pewno nie jest wszystko. Przecież pandemia się jeszcze nie skończyła, to jedno, a drugie, nie wiadomo, jaki będzie teraz popyt na loty? Być może niewystarczający, aby zapewnić przewoźnikom rentowność.
Dystans, ograniczenie kontaktów, maseczki, rękawiczki, płyny dezynfekujące itd. – latanie w najbliższych miesiącach będzie wyglądało nieco „nienormalnie”. Wszystko będzie teraz inne. Od odpraw w terminalu, przez lot, po lądowanie i obowiązujące tam procedury. Wszystko będzie nieco trudniejsze i będzie zajmowało więcej czasu.
Jak będzie z cenami? Pewnie pojęcie „linii niskokosztowych” nie zniknie – ku temu nie ma przesłanek. Natomiast można się spodziewać, że ceny lotów mogą pójść w górę. Być może nie będzie to mocno odczuwalne, chociaż na ten moment nie mamy takiej pewności.
Jeśli linie lotnicze będą musiały ograniczyć ofertę – np. poprzez wyłączenie środkowego rzędu siedzeń, bądź też zainteresowanie ludzi lotami wyraźnie spadnie – sytuacja będzie dramatyczna. Wtedy możemy zapomnieć o tanim lataniu. Jeśli jednak do takich sytuacji nie dojdzie, ceny biletów mogą wzrosnąć, ale nie powinniśmy tego mocno odczuć.