Według Urzędu Ochrony Danych Osobowych numery z tablic rejestracyjnych to dane bliźniacze np. do PESEL-u, czy też adresu e-mail. To oznacza, że takie numery powinny podlegać ochronie zgodnie z wymaganiami RODO.
Powstaje jednak konflikt, bowiem w ubiegłym roku Naczelny Sąd Administracyjny orzekł, że tablice rejestracyjne pozwalają zidentyfikować samochód, a nie kierowcę, więc nie można zakwalifikować ich jako dane osobowe. I kto tutaj ma rację?
Specjaliści od RODO chcieliby zapewne, aby tablice rejestracyjne były ukryte, a ich okazania dokonywalibyśmy wyłącznie na polecenie określonych służb, uprawnionych do tego osób. Bo przecież skoro odkryte są tablice, to na logikę RODO na naszych ubraniach powinniśmy mieć wyszyte imię, nazwisko i PESEL, zresztą… najlepiej na samochodach też…
To oczywiście idiotyzm. Jeśli chodzi o zakrycie tablic rejestracyjnych, to rację w tym przypadku musimy przyznać sądowi. Po raz kolejny dochodzimy do wniosku, że całe RODO to jeden wielki absurd, który niepotrzebnie komplikuje życie przy najprostszych kwestiach. I po co to komu? Po co zmieniać coś, co od dziesiątek, czy setek lat normalnie funkcjonowało?