Skoro jest okazja, to warto przypomnieć, że wycieraczki samochodowe są dziełem polskiego muzyka i kompozytora Józefa Hofmanna. Proste urządzenie, które zostało zainspirowane metronomem, czyli narzędziem do pomiaru tempa utworu muzycznego, sprawdza się w motoryzacji w niezmienionej formule po dziś dzień.
Twórcy Lincolna stwierdzili jednak, że wycieraczki można udoskonalić. Szczególnie, że na wyposażeniu luksusowych SUV-ów wycieraczki były chyba ostatnią rzeczą, w której nie byłoby jeszcze zamontowanej opcji podgrzewania. Poza tym, jak wiemy, nie ma nic bardziej upokarzającego niż ręczne skrobanie szyby o zimowym poranku. Szczególnie, gdy posiadasz luksusowego SUV-a.
Zaledwie 4 minuty szorowania…
Rozwiązaniem na ten problem mają być rewolucyjne wycieraczki Lincolna Aviatora, które noszą nazwę VisioBlade. Pod piórami mają ukryte grzałki, dzięki którym w krótkim czasie są w stanie osiągnąć temperaturę 30 stopni Celsjusza. Zdaniem Lincolna, wystarczą tylko 4 minuty szorowania piórami po zamarzniętej szybie, żeby pozbyć się z niej lodu. Ciekawe po jakim czasie zachodzi potrzeba wymiany samych piór?
Podgrzewane wycieraczki mają być dostępne na wyposażeniu dodatkowym luksusowego SUV-a. Wydaje mi się, że szybciej jednak można pozbyć się lodu przy użyciu klasycznej skrobaczki. Są również specjalne płyny, które rozmrażają szyby po zaledwie kilku psiknięciach. Poza tym, podgrzewana przednia szyba też nie jest już jakimś luksusem, a staje się standardem w wielu nowych samochodach.
Ponadto wynalazek Lincolna nie rozwiązuje problemu bocznych szyb, które również zamarzają i trzeba je już skrobać samemu. Zdecydowanie ciekawszą rzeczą byłyby podgrzewane opony samochodowe. Pomagałyby opuścić zaspę śnieżną podczas srogiej zimy, czyli stanu klimatycznego, który ostatnimi czasy w naszym kraju nie występuje.
Kiedyś to dopiero były patenty
W historii motoryzacji było już kilka wynalazków, które wydawały się genialne chyba tylko w głowach ich projektantów. Skoro mowa o oponach, to warto wspomnieć o patencie firmy Goodyear, która w 1961 r. opracowała specjalne tworzywo syntetyczne, połączone z żarówkami na bocznych ścianach ogumienia samochodowego. Tak narodziły się świecące opony, czyli gadżet o tyle ciekawy, co kompletnie bezużyteczny, a być może również niebezpieczny.
Dawniej „niebezpieczeństwo” nie było zresztą słowem zbyt dobrze znanym. Świadczy o tym wynalazek z 1935 r. skierowany do ludzi, którzy chcieli mieć psy, ale nie chcieli mieć w samochodzie tapicerki ufajdanej psią śliną i sierścią. W tym celu powstał płócienny worek do zawieszenia po zewnętrznej stronie drzwi, w którym można było trzymać psa podczas podróży. Z jakichś dziwnych względów wynalazek nigdy nie wszedł do użycia.
Z kolei Honda zaprezentowała współczesny odpowiednik tego rozwiązania. W 2005 r. pokazała koncept WOW (wonderfully open-hearted wagon), czyli samochód posiadający kokpit z półką przystosowaną do przechowywania psa.
Niestety nie było w nim na tyle miejsca, żeby przechowywać owczarka kaukaskiego.
A może burger z rury wydechowej?
Ale tak naprawdę nikt nie przebije pewnej firmy, która w swojej pomysłowości balansowała między branżą kuchenną i motoryzacyjną. Jednym z jej wynalazków była samochodowa kuchenka mikrofalowa, którą mógłby wykorzystać chyba tylko ktoś, kto planuje zamieszkać w samochodzie. Natomiast prawdziwym hitem był zasilany spalinami grill do hamburgerów. Wynalazcy postanowili wykorzystać ciepło wytwarzanych spalin do smażenia mięsa, zapewniając przy tym, że urządzenie w pełni chroni pokarm przed rakotwórczymi związkami. Dzięki, ale nie skorzystam… dopiero jadłem.
Trzeba przyznać, że kiedyś ludzie mieli większy zapał do wymyślania różnych rzeczy. Nie znaczy to jednak, że dzisiaj brakuje dziwnych pomysłów. Dowodem na to są ostatnie patenty Porsche, o których przeczytacie poniżej.
Porsche szaleje w urzędzie patentowym. Ma trzy pomysły, które odmienią motoryzację