Materiały z kamer umieszczonych w kabinach samochodów przybywa w imponującym tempie. Nic w tym dziwnego, ponieważ każdy kto często podróżuje jest świadkiem czasem strasznych, czasem zabawnych historii, które wydarzyły się na ulicach. Dotyczy to zwłaszcza krajów, w których kierowcy są z kulturą drogową na bakier.
Pijany kierowca uderzył w zaparkowaną Octavię, raniąc kobietę. Ukraińcy spuścili mu łomot
Przykładem tego jest chociażby Rosja, w której wideorejestratory sfilmowały już tyle absurdalnych wydarzeń, że wiele osób nie zdziwi już żaden abstrakcyjny przypadek z tamtej części świata. Sami obywatele Rosji świadomie zaczęli masowo wyposażać się w sprzęt nagrywający wideo podczas jazdy, ponieważ często był to jedyny dowód w dochodzeniu odszkodowań za szkody wyrządzone przez lekkomyślnych kierowców.
W końcu kamer monitoringu oraz patroli policji nie da się ulokować wszędzie. Dlatego najlepiej samemu zadbać o świadków, a najlepszymi są ci, których możemy zabrać zawsze ze sobą. Dziś te urządzenia potrafią być tak niewielkie, że ich montaż nie przeszkadza w skupieniu się na jeździe oraz nie przyciąga uwagi innych. Przez to brawurowi lub agresywni kierowcy nigdy nie mają pewności czy ich ekscesy nie są filmowane. Takie ryzyko z pewnością będzie opłacać się coraz rzadziej.
Chciał wychować kierowcę na lewym pasie, ale wydachował przy 170 km/godz.
W Polsce coraz więcej osób decyduje się na nagrywanie własnej jazdy. Przy gęstniejącym ruchu w miastach, średniej jakości szkolenia kierowców przed egzaminem na prawo jazdy oraz ułańskiej fantazji rodaków – wideorejestrator staje się elementem wyposażenia już nie na wszelki wypadek, a na bardzo prawdopodobną przykrą okoliczność. Niestety, polskie drogi wciąż są w czołówce najbardziej niebezpiecznych w Europie. Choć śmiertelnych wypadków ubywa, ich liczba wciąż jest niepokojąca. Zwykłych stłuczek, ale i poważnych dzwonów nadal jest zbyt wiele. W tak nieprzyjaznym środowisku wideorejestrator stanowi podstawowy oręż w uzyskiwaniu odszkodowań od nieodpowiedzialnych kierowców.