Patrząc na zdjęcia, które pojawiły się w sieci, samochody nie wyglądały wcale najgorzej. Prawdopodobnie dlatego właśnie trafiły na radar dwóch włoskich firm.
Ludzie wsadzający body-kity na stare Fiero, aby te wyglądało jak Testarossa, to jedna rzecz. Tutaj mieliśmy chyba do czynienia z bardziej zaawansowaną operacją, aniżeli gość budujący na swoim podwórku wymarzone Ferrari.
Z informacji dziennika AP News dowiadujemy się, że „osiem samochodów było już na wykończeniu, kiedy policja zjawiła się na miejscu. Teraz służby będą ustalały, ile takich samochodów wcześniej „zjechało z produkcji”. Poniedziałkowy nalot był skutkiem skarg złożonych przez dwie włoskie firmy”.
Garaż, który rzekomo prowadzony był przez ojca z synem, wystawiał samochody na mediach społecznościowych w cenach między 45 000 a 60 000 dolarów. To o wiele mniej niż wyjściowa cena najtańszego Ferrari. Model 488 rozpoczyna się od około 280 000 dolarów, a Lamborghini Urus od 200 000 dolarów.
Czy te podrobione Ferrari i Lamborghini były sprzedawane jako prawdziwe, czy miały tylko je przypominać ludziom chcących wyglądać na bogatszych niż naprawdę są… To prawdopodobnie pozostanie w sferze domysłów, aczkolwiek obstawiamy, że w każdym z tych stwierdzeń jest trochę prawdy.